4. I'm friends with the monster.



Miesiąc później. 
Równo co tydzień od spotkania z psem, uzbrojona w różdżkę, chodziła w stronę błoni, by zobaczyć czy znów spotka wielkiego, czarnego wilczura, ale nigdy nie zaszczycił jej swoją obecnością. Do balu bożonarodzeniowego zostały już tylko dwa tygodnie. Nie licząc tego że wciąż nie miała sukienki, ani nawet siły na to by iść i kupić odpowiednio wygodne buty to z jednego była zadowolona. Jej życie wreszcie się prawie poukładało. Prawie, bo między nią, a Syriuszem dalej była przezroczysta nić nieporozumienia. Pod koniec zeszłego tygodnia dowiedziała się, siedząc w pokoju wspólnym, o jego zerwaniu z Nancy. Ale mimo tego, cały czas się do niej nie odzywał, a gdy widział ją z Deanem zazwyczaj znikał w mgnieniu oka. 
Był spokojny wieczór. Po ostatniej pełni dostała nauczkę, i wolała się nie wychylać tak późno z zamku. Siedziała więc w wierzy astronomicznej obserwując zakazany las. Zawsze ciekawiło ją to, co się w nim znajduje, a teraz gdy kilka dni temu spadł śnieg dodający mu tajemniczości, miała ochotę tam dosłownie pobiec. Nagle zobaczyła postać wychodzącą z zamku, i o ile normalnie by się tym nie przejęła, bo uczniowie mieli różne dziwne pomysły to dzisiaj, tej nocy, przeraziła się jak nigdy. Dziewczynka - sądząc po jej wielkości, z pierwszego lub drugiego roku szła przez śnieg, ubrana jedynie w białą, długą koszulę nocną, nie mając na małych stopach nawet skarpetek. Dorcas zerwała się z miejsca i zbiegła czym prędzej z okrągłych schodów. Po kilku sekundach była już na zewnątrz widząc białą postać daleko przed sobą, wchodzącą do zakazanego lasu. Przystanęła na chwilę z obawą, że jak wejdzie za nią, może stać się jej krzywda, jednak po głębszym zastanowieniu, nie mogła jej po prostu tam puścić samej. Gdy dobiegła do skraju krzaków zwolniła nieco kroku, co jakiś czas chowając się za drzewem. Nigdy nie była w tym miejscu, przez co czuła narastający w niej strach. W końcu dziewczynka zatrzymała się na sporej wielkości polance, a Meadowes została w cieniu za drzewami, chcąc zobaczyć dlaczego przyszła tu sama. Po kilku sekundach z przeciwnej strony wyszły dwie zakapturzone postacie. Nagle mała opadła na śnieg, a po chwili podniosła się, rozglądając w sposób jakby nie wiedziała jak tu trafiła. 
-Mugolskie dziecko. Tutaj. W Hogwarcie. NASZEJ szkole. - odezwała się jedna postać - mężczyzna z dziwnym akcentem.
-Gdzie ja..? - Nie zdążyła skończyć zdania, bo druga z zakapturzonych osób wypowiedziała słowo "Crucio" kierując zaklęcie w jej małe ciało.
-Ty, moja droga, będziesz przestrogą, dla Dumbledora i innych zdrajców krwi, by okazali szacunek Wielkiemu, Czarnemu Panu - mężczyzna, puścił zaklęcie, podchodząc do dziewczynki na odległość kilku metrów.  Podniósł różdżkę i już zaczynał wypowiadać Avadę Kadavrę, gdy Dorcas wyszła z cienia, podbiegając do dziewczynki i zakryła ją swoim ciałem i zaklęciem - tarczą.
-Młoda Panna Meadowes. Cóż. Ciebie nie bylo w planach. Rozkazy to rozkazy. - powiedział rzucając co rusz niewerbalne czarno magiczne zaklęcia. Dorcas opadała z sił, przez co jej tarcza była coraz słabsza. W końcu zaklęcia zaczęły przez nią przenikać, uderzając czarną w pierś. Dziewczyna odbiła się w powietrze upadając kilka metrów dalej z wielkim hukiem.
-Avada kadavra - krzyknął w stronę dziewczynki, a ona pisnęła ze strachu, zanim zaklęcie ugodziło ją w pierś. Mężczyźni zaśmiali się głośno po czym wystrzelili zaklęcie w czarne
chmury. Niebo rozbłysło się zieloną, trupią czaszką.
- Ale mogę Cię chyba szybko po torturować - powiedział rzucając w jej stronę Crucio. Ból rozdarł jej ciało, a z jej gardła wydobył się wrzask.

"You think I'm crazy, you think I'm crazy"

* * *

Usłyszeli wrzask. Syriusz spojrzał na rogacza pod postacią jelenia ze strachem w oczach. Remus oczywiście od razu pobiegł w tamtą stronę mijając ich w mgnieniu oka. Ruszyli za nim. Dobiegli na polanę, próbując zatrzymać przyjaciela przed zrobieniem jakiegoś głupstwa. Nigdy nie zdarzyło się im natrafić na jakiegoś człowieka, w chwili gdy Lupin był przemieniony w wilkołaka. Dostrzegli dwie osoby stojące nieopodal postaci ubranej na biało. Lupin targany rządzą rozerwania komuś gardła ruszył przed siebie, a James po chwili już stał przy wilkołaku, starając się go zatrzymać, co jakiś czas spoglądając na Łapę, stojącego w miejscu. Wzrok czarnego psa skierowany był na wielki znak, rozprzestrzeniający się nad niebem przed nimi. Zakapturzone postacie, które zauważyły ich dopiero gdy Lunatyk zaczął na nich warczeć, pozostali niczym się nie przejęci. Intruzi zostawili ciało małej osóbki i ruszyli w stronę drugiego, oddalonego o kilka metrów. Zobaczył jak czarnowłosa dziewczyna odwraca się na brzuch, patrząc na swoich oprawców, a z jej ust wylewa się krew. Gdy odrzuciła włosy na bok, oniemiał. Zakapturzona postać podniosła różdżkę, a on pod wpływem impulsu ruszył na niego, obalając jednym swoim ugryzieniem. Peter który przemienił się w międzyczasie w człowieka rzucił na niego drętwotę, dzięki czemu Black mógł zająć się drugim mężczyzną, rzucającym w niego różne zaklęcia. Po chwili James nie wytrzymał i puścił Lupina, który dosłownie zmiażdżył postać. Rozejrzał się po polanie. Podbiegł najpierw do dziewczynki, zdając sobie po chwili sprawę z tego że Avada ugodziła ją prosto w serce. Po chwili zawrócił do ciała Dorcas. Peter już wysyłał swojego patronusa do Dumbledora.
Podszedł do jej leżącego bezwiednie ciała, a ona otworzyła po chwili oczy, spoglądając prosto na niego. Jej źrenice rozszerzyły się, a w przypływie adrenaliny spróbowała się podnieść by uciec. Peter przytrzymał ją za ramiona, a on postanowił wreszcie wyznać jej swoją największą tajemnicę, ujawniając tym samym tajemnice swoich przyjaciół. Zmienił się w mgnieniu oka w swoją naturalną postać, kładąc jej dłoń na policzku. Dziewczyna sapnęła ze zdziwienia.
-Syriusz? - zapytała, a po chwili opadła w nicość słysząc tylko wycie.

"You're trying to save me, stop holding your breath"

* * *

Siedzieli kolejną godzinę w skrzydle szpitalnym. Na jednym łóżku leżał Remus, dochodzący do siebie po ciężkiej nocy, a na drugim Dorcas, zaatakowana przez nieznane im osoby. Dumbledor chodził w kółko, mówiąc ciągle o tym, jacy są nieodpowiedzialni, że nigdy nie powinni stać się w animagami, że pod żadnym pozorem nie powinni pozwolić Remusowi na opuszczenie wrzeszczącej chaty. 
-Profesorze - odezwał się wreszcie ciągle milczący Black, a staruszek zatrzymał się w półkroku- Gdyby nas tam nie było, musielibyśmy powiadomić uczniów o dwóch zgonach. Nie jednym. - powiedział, na co Dyrektor westchnął przeciągle.
-I to mnie najbardziej przeraża, Panie Black. - odpowiedział rozkładając ręce.

"And save me from myself and all this conflict"

* * *

James stał przed dormitorium dziewczyn. To na niego spadł obowiązek poinformowania ich o tym co zaszło w nocy. Oczywiście pomijając w historii wzmiankę o futerkowym problemie Lupina. Wciągnął głośno powietrze, po czym zapukał. Słysząc "proszę", nacisnął na klamkę i wszedł do pokoju. Rozejrzał się, jednak całe pomieszczenie było puste.
-Halo? - zapytał, a po chwili z łazienki wyszła Lily z mokrymi włosami i zaróżowionymi policzkami od gorącego prysznica.
-Oh, James - powiedziała mocniej zakrywając się szlafrokiem.
-Gdzie dziewczyny? - zapytał poważnie, na co ona pokiwała głową na znak, ze nie wie. Chłopak wypuścił ze świstem powietrze, po czym siadł na łóżku Dorcas zakrywając twarz dłońmi.
-Co się stało? - zapytała ruda klęcząc przed nim. Chłopak spojrzał na nią, i nie wiedział jak zacząć.
-Wczoraj zaatakowano Dorcas....
-Wczoraj? - przerwała mu 
-Tak. W nocy - szepnął przymykając oczy.
-O mój Boże. Wczoraj była pełnia. Czy Remus...? - zapytała a on prawie spadł z łóżka.
-O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony, a ona spojrzała na niego pobłażliwie.
-Błagam Cię, nie jestem głupia, i doskonale wiem że Lupin jest wilkołakiem. - powiedziała, na co on zrobił wielkie oczy. - Co jej jest? Ugryzł ją?
-Nie. W sumie, to ją uratował - powiedział, po czym opowiedział całe nocne zdarzenie. Lily zakryła sobie usta dłonią, od razu podbiegając do szafy. Wyjęła z niej kilka rzeczy po czym wbiegła do łazienki. Nie minęło kilka sekund gdy wyszła. W ostatniej chwili przed wyjściem z dormitorium wysuszyła zaklęciem włosy. Przy drzwiach odwróciła się do wciąż siedzącego na łóżku, zdziwionego Pottera.
-Idziesz?

"I'm friends with the monster, that's under my bed"

* * * 

Siedział przy jej łóżku. Rana już dawno się zagoiła, Remus już dawno się obudził, a ona dalej leżała, blada niczym porcelanowa lalka. Zmęczony po całej nieprzespanej nocy położył swoją głowę na jej nogach, przytulając się do nich. Znużony zamknął oczy, a po chwili poczuł czyjąś dłoń na głowie. Dopiero po kilku minutach zrozumiał że to nie sen, i dłoń głaszcze go po włosach. Otworzył oczy, i spojrzał na rozbudzoną Dorcas.
-Jezu, kocie - szepnął z ulgą. Wstał z krzesła i podszedł bliżej do niej biorąc jej chude ciało w ramiona i przytulając do siebie. Syknęła. Przerażony puścił ją, a ona się uśmiechnęła.
-Możesz mi do cholery jasnej powiedzieć, kiedy zamierzałeś mi powiedzieć o tym całym cyrku? - zapytała a on zbladł. - Remus wilkołakiem, a wy co? Jego towarzysze życia?
-Dorcas...
-Nie Dorcasuj mi tutaj! - prawie wykrzyknęła, z bólem wymalowanym na twarzy podniosła się na łóżku opierając się o zagłówek i obejmując nogi ramionami. - Czy wyście oszaleli? Mogło wam się coś stać- warknęła a on spojrzał na nią z lekkim uśmiechem - co się szczerzysz?
-Martwisz się o mnie - powiedział
-Jasne że się martwię tumanie! Jesteście nieodpowiedzialni ! - warknęła.
-Gdyby nie my, już byś nie żyła - zdenerwował się, a ona w jednej sekundzie się uspokoiła, jakby wracały do niej wspomnienia z nocy.
-O mój boże - szepnęła, dopiero po chwili na niego zerkając - czy ona..?
-Nie. - przerwał jej nie chcąc słyszeć z jej ust słów "nie żyje". Dziewczyna pobladła a z jej oczu popłynęły łzy. Chłopak nie wiele myśląc usiadł na łóżku znowu biorąc ją w ramiona.
-Ćśś - uspokajał ją, kołysząc w ramionach. W takiej pozycji zastał ich Dumbledor.
-Panienko Meadowes - powiedział patrząc na to jak się od siebie odrywają, z nad swoich okularów-połówek.
-Dzień Dobry, profesorze
-Proszę mi wszystko opowiedzieć. Po kolei. I ze szczegółami. - dziewczyna westchnęła lekko, po czym chwyciła dłoń Syriusza, jakby dodając sobie odwagi.
-Siedziałam w wierzy astronomicznej, kiedy zobaczyłam, że ta dziewczynka.. że ona wychodzi na dwór tak jakby wyszła dopiero z łóżka. Przestraszyłam się i pobiegłam za nią. Gdy doszła do polanki z naprzeciwka wyszły dwie, zakapturzone postacie. Powiedzili że ona jest przestrogą, dla Pana, profesorze i dla każdego zdrajcy krwi, po czym rzucili na nią crucio. Próbowałam ją obronić, ale szybko mnie ogłuszyli. Potem Syriusz rzucił się na jednego z nich, gdy juz zabił.. - szepnęła, a do jej oczu dopłynęły łzy. - no i Remus.. - dodała spoglądając na śpiącego przyjaciela.
-Tak. Chyba rozumem. - powiedział dyrektor
-Ale ja nie - odezwał się Black. - Komu przeszkadza mała dziewczynka?
-Voldemortowi.

"Cause the very thing that I love's killing me and I can't conguer it"

* * *

-Idzie wojna - powiedziała Ann a wszyscy spojrzeli na nią z zaskoczonym wyrazem twarzy. Pani Pomfrey poskładała Remusa, i zanim pozwoliła wejść do skrzydła szpitalnego komukolwiek prócz huncwotom, dzięki czemu chłopak uniknął niewygodnych pytań, mówiąc że siedział z Syriuszem przy Dorcas. Teraz wszyscy zebrali się wokół jej łóżka i patrzeli na nią ze współczuciem. Od kilkudziesięciu minut, nawet po tym jak Dumbledor wyszedł, a huncwoci i dziewczyny weszli, trzymała rękę Syriusza.
-Dlaczego tak sądzisz? - zapytał Lupin
-Cóż. W przeciągu ostatnich tygodni wielu czarodziejów z mugolskich rodzin zginęło. Podobnie zresztą jak czarodziejów którzy związali się w jakiś sposób z mugolami.
-Skąd to wiesz? - zapytał leżący obok na łóżku Dorcas, Frank Longbottom. Biedny chłopak struł się rano zaczarowanymi czekoladowymi żabami. Dla Alicji, która kochała się we Franku od pierwszego dnia szkoły, "niedyspozycja" czarnej była na rękę.
-Tata coś wspominał w liście - mruknęła, zarumieniona.
-Skąd twój tata wie takie rzeczy? - zdziwił się James
-Z pracy - ucięła temat Ann, ale dziewczyny spojrzały na siebie przelotnie, wiedząc że dziś muszą porozmawiać.

"Call me crazy, but I have this vision"

* * *

-Panie Black! - usłyszał głos Pani Pomfrey, gdy wychodzili od Dorcas dając jej odpocząć. Oczywiście mineli się z Deanem, i w sumie to jego przyjście zmusiło ich do wyjścia z sali.
Chłopak witając się z czarną od razu zapytał z przekąsem "A co ty tu robisz?" w jego stronę. Nie wiedział czemu, ale nie chciał wchodzić między Meadowes i niego. Nie chciał jeszcze bardziej jej ranić, więc gdy prawie miesiąc temu, gdy ich relacje już zaczęły wchodzić na stary tor, a on chodził szczęśliwy jak nigdy, postanowił po "przyjaznej" rozmowie z Mikaelsem że odpuści sobie. I tak, znów zaczął jej unikać, a jego serce rozpadało się na milion kawałków. Postanowił więc, że aby o niej zapomieć, zaczenie spotykać się na boku z innymi. Oczywiście Nancy, która wiedziała o wszystkich najświeższych plotkach z Hogwartu, dowiedziała się o tym od razu, i tak zakończył się jego jak dotąd najdłuższy związek.
-Tak, Pani Pomfrey? - zapytał wchodząc do jej małej kanciapki przy wyjściu ze skrzydła szpitalnego.
-Pani Meadowes za jakieś dziesięć minut będzie mogła wrócić do dormitorium. Mogłby się Pan nią zająć? - zapytała, a on uśmiechając się lekko pokiwał twierdząco głową. Podszedł z powrotem do łóżka czarnej, w tym momencie oddzielonego kotarą, bojąc się co zobaczy. Co jeśli się ...? odrzucił od siebie tę myśl. Rozchylił lekko zasłonę, po czym widząc że Meadowes jest sama wszedł. Leżała plecami do niego, oddychając na pierwszy rzut oka spokojnie. Podszedł bliżej, siadając z powrotem na krześle, które wcześniej zajmował, i położył jej dłoń na ramieniu.
-Spierdalaj palancie. Możesz już sobie iść, i ogłaszać światu że zaliczyłeś Wielką Dorcas Meadowes - wybełkotała, ciągnąc lekko nosem.
-Wielką? - zapytał, a ona w jednej sekundzie odwróciła się do niego przodem.
-Ach. To ty - szepnęła, spowrotem kładąc głowę na poduszce.
-On Ci tak powiedział? - zapytał zaciskając pięść, gdy pokiwała twierdząco głową.
-Lubiłam go - powiedziała, a on poczuł ukłucie zazdrości w sercu. Przytulił ją do siebie ściągając wraz z kocem z łóżka i sadzając sobie na kolanach. Gdy miała gorsze dni, to była jedna z jej ulubionych pozycji.
-Zabije gnoja - powiedział a ona parsknęła śmiechem. -Poczekaj, co znaczy że on Cię zaliczył? - dodał, na co ona spojrzała mu w oczy podnosząc jedną z brwi.
-No kto jak kto, Black. Ale ty chyba powinieneś wiedzieć o co chodzi. - powiedziała a on zbladł.
-C..co?
-Żartuje. Chodziło o to, że nie wiem czy zauważyłeś, ale zazwyczaj nie bawie się w bycie czyjąś dziewczyną. A jemu się to udało. I będzie się teraz tym szczycić - mruknęła w jego szyję.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Żartuj. -powiedział akcentując każde słowo, czując jak uśmiecha się przy zagłębieniu jego szyi.

"Once told me to seize the moment and don't squander it"

* * *

Szli korytarzem. Było grubo po dwudziestej drugiej, kiedy Pomfrey w końcu wypuściła Dorcas, na samym końcu dając jej eliksir po którym niedługo zaśnie. Black położył jej dłoń na ramieniu, i przytulił, idąc z nią tak aż pod portret Grubej Damy.
-Jak się czujesz? - zapytał gdy rama przesuwała się tak, by wpuścić ich do opustoszałego pokoju wspólnego.
-Zimno mi. I słabo. - powiedziała uwieszając się na nim. Spojrzał na nią. Jej oczy same się zamykały. Eliksir zaczął działać - pomyślał, po czym podciął jej nogi w kolanach i wziął na ręce. - Co ty robisz, Black? - nagle oprzytomniała jednak po chwili opadła znowu z sił, zamykając oczy
-Przenoszę Cię przez próg, kochanie - szepnął jej do ucha gdy już zasnęła w jego ramionach.

"Turn nothing into something"

* * *

-Czy ty, Dorcas Meadowes, bierzesz sobie tego o to mężczyznę za męża? - zapytał stojacy po jej lewej stronie ksiądz. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie biały tiul pomieszany z okropnym, zielonym woalem. Spojrzała na pierwszy rząd z obu stron. Niektórych kojarzyła z przyjęć matki, innych w ogóle nie znała. Spojrzała na Lily, która stała za nią, w sukience o okropnym kolorze zgniłej zieleni. 
Ruda spojrzała na nią smutnym wzrokiem, za nią Ann w tej samej sukience pokiwała przecząco głową a na końcu Alicja z sporawym brzuchem ciążowym zerkała na nią z przerażeniem. Spojrzała na sale. Gdzieś, w oddali widziała Pottera, Remusa, Petera. Była pewna że widzi też Longbottoma, ale nie była pewna. Przy drzwiach stał ON. Ubrany cały na czarno, jakby przyszedł na pogrzeb. Jego stalowe oczy wyrażały pustkę. 
-Kochanie? - Usłyszała szyderczy głos, i dopiero po chwili odważyła się spojrzeć przed siebie. Przed nią stał Malfoy, z obrzydliwą, zieloną muszką przy szyi. 
-Dorcas? - usłyszała głos gdzieś z boku. Spojrzała na dziewczynkę w białej koszuli nocnej, z gołymi stopami, kroczącą przez nawę główną - Czarny Pan, chce Cię zabić osobiście. Osobiście.

"Maby i need a straight jacket face facts, I am nuts for real"

* * * 

Obudziła się zalana potem, oddychając ciężko. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Dziewczyny już dawno spały, co wywnioskowała po kukułce, która wybiła piątą rano. Westchnęła cicho wstając z łóżka. Bała się. Bała się jak cholera, czując jak nogi się pod nią uginają gdy przypominała sobie małą dziewczynkę. Z tego wszystkiego nie zapytała nawet o jej imię. Ze łzami w oczach wyszła z pokoju i skierowała się do dormitorium huncwotów. Weszła po cichu i po chwili leżała już na łóżku Blacka.
-Kocie? Co się stało? - szepnął budząc się przez jej dotyk. Widząc jej łzy przeraził się.
-Miałam zły sen - szepnęła, na co on lekko się uśmiechnął.
-Przy mnie nic Ci się nie stanie - powiedział przyciągając ją blisko do siebie.
-Wiem, dlatego przyszłam.

"I'm just relaving what the voice in my head is saying"

* * *

Obudziła się, gdy zegarek obok łóżka Syriusza wskazywał dziesiątą. Nie poszliśmy na lekcje - pomyślała, czując rękę chłopaka na swojej tali. Gdy poruszyła się, obracając w jego stronę poczuła jak się budzi.
-Mógłbym tak codziennie - mruknął, a ona dopiero zdała sobie sprawę z tego, ze chłopak jest bez koszulki. Przęłknęła ślinę, czując jak jej wewnętrzne ciepło rośnie w zadziwiającym tempie.  - Która godzina? - podniósł się lekko po czym widząc zegarek opadł z głośnym westchnięciem na poduszki.  - Nigdzie się stąd dziś nie ruszamy - powiedział przyciągając ją do siebie i przytulając. Po chwili do pokoju wpadli huncwoci.
-Ty, wiecie że Peter potrafi zmieścić w buzi 10 pączków na raz?

"Keep knocking, nobody's home I'm sleepwalking"

* * *

Siedziała w blibliotece. Nidługo czekały ich egzaminy. A ona, nie miała ostatnio za dużo możliwości do nauki przez Dorcas, Remusa i przyjaciół. Podparła twarz na dłoni, czując że zaraz uderzy głową w blat ze zmęczenia, a jej blond loki opadły na twarz.
-Zamęczysz się - usłyszała cichy szept przy uchu. Przeszły ją ciarki. Spojrzała na Remusa siadającego obok niej.
-To tylko zaklęcia - mruknęła, a on się zaśmiał.
-Tylko? W każdej wolnej chwili się uczysz - powiedział z czarującym uśmiechem, przybliżając się do jej twarzy na kilka centymetrów . Dziewczyna spojrzała na niego lekko przestraszona.
-Mam mało wolnych chwil - powiedziała, gdy w końcu przyzwyczaiła się do jego bliskości. Ciągle nie mogła przyzwyczaić się do ich nagłego okazywania sobie uczuć. Czasami pocałowała go w policzek, ale mimo tego to było dla niej za dużo.
-Co jest między nami? - zapytał ni stąd ni zowąd.
-Ja... - szepnęła, a z jego twarzy natychmiast zszedł jej ukochany uśmiech. - Myślę że dużo - szepnęła, a on ponownie się rozweselił.
-Też tak myślę - powiedział całując ją w usta.

"Cause you never know when it all could be over tomorrow"


3. What now? I just can't figure it out.




Siedział na obiedzie. Wszystko co stworzył przez ostatni, niecały tydzień, kiedy nie było Nancy, pękło jak mydlana bańka. Gdy w czwartkowy poranek wesoła Meadowes wpadła do Wielkiej Sali na śniadanie miał od razu złe przeczucia. Przez kilka ostatnich dni znowu zbliżyli się do siebie. Znowu rozmawiali. Znowu zachowywali się jak wcześniej. On mówił do niej "kocie", a  ona się rumieniła. On ją przytulał, a ona odwzajemniała uścisk, rozbudzając w nim za każdym razem chęć pocałowania jej. I jak zwykle wszystko diabli wzięli. Gdy tylko spostrzegła że koło niego siedzi blondynka, stała się  smutna. W sumie, przez te dwa dni, odkąd wróciła Nancy wcale nie było tak źle. Rozmawiali, wymieniali się uprzejmościami typu "Dorcas, podałabyś mi sól?" a potem robił wszystko by tylko dotknąć przelotnie jej dłoni. Poczuć ją.
-Cześć - usłyszał głos czarnej na przeciwko siebie. Dopiero teraz spostrzegł że wszyscy huncwoci i dziewczyny już przyszli na posiłek.
-Gdzie twoje love? - zakpił Remus, na co Black zmarszczył brwi patrząc na niego groźnie.
-Nie mam pojęcia - odburknął, na co przyjaciele parsknęli śmiechem.
-Dziewczyny, w sobotę jest wypad do Hogsmeade. A my nie mamy sukienek na bal bożonarodzeniowy - powiedziała Ruda, na co dziewczyny jęknęły cicho. Zakupy z Lilą były...straszne. Nic jej się nigdy nie podobało. W tym wyglądała za grubo, w tamtym zbyt kolorowo. Syriusz uśmiechnął się szeroko wyobrażając sobie najpierw Dorcas w przebieralni a potem ją w jego ramionach, tańczącą pierwszy taniec.
-Od kiedy są lekcje walca? - zapytał przejęty Peter
-Od przyszłego tygodnia. Nie wiem jak mamy opanować to wszystko w półtora miesiąca - mruknął James. Już od dawna zastanawiał się jak i kiedy zaprosi Lily. Dlatego sobota była idealnym momentem. - Dziewczyny, a może my też z wami pójdziemy? W końcu żaden z nas nie ma szaty wyjściowej - mruknął. Remus pokiwał ochoczo głową patrząc na Ann. Ich relacje były ostatnio...dziwne. Niby zachowywali się jak para, ale nigdy nie nazwała go swoim chłopakiem. A gdy chciał złapać ją za rękę na korytarzu ona zazwyczaj uciekała. Blondynka spojrzała na niego pokrzepiająco.
-Okej. Może weźmiemy Alicję? Jest wielką gadułą, ale ogólnie jest fajna- powiedziała Dorcas mieszając w swoim talerzu.
-Dobry pomysł, bo... - odpowiedział jej James przerywając w pół zdania swoją wypowiedź.
-Dorcas? - usłyszała za sobą znajomy głos - Możemy porozmawiać? - dodał Dean gdy już na niego spojrzała. Uśmiechając się lekko wstała z krzesła i stanęła koło niego. Black zmarszczył brwi starając się usłyszeć o czym rozmawiają, jednak zobaczył jedynie jak posyła mu jeden ze swoich najśliczniejszych uśmiechów, przekręcając przy nim lekko głowę. Zacisnął dłoń na szklance. Kiedyś ten uśmiech był zarezerwowany do Ciebie idioto. Dopóki wszystkiego nie zjebałeś.  Po chwili Meadowes wróciła na swoje miejsce wciąż uśmiechając się jak głupia.
-Cóż. W sobotę dołączę do was dopiero popołudniu. - powiedziała na co Ann klasnęła w dłonie a Lily skrzyżowała swoje rozczarowane spojrzenie z Jamesem. Dalej liczyła na coś co było niemożliwe - że jej przyjaciele wreszcie przejrzą na oczy i będą razem.


"Whatever it is' it's just laughing at me
And I just wanna scream"

* * *

Siedziała od godziny na łóżku zastanawiając się w co się ubrać. Końcowy etap października był dość chłodny co zawężało jej poszukiwania do długich spodni bądź grubych rajstop. W końcu wyczerpana przebieraniem się zdenerwowana zasiadła za wspólną toaletką. Zaklęciem ułożyła włosy w swobodne fale, na samym końcu wiążąc je w wysoki kucyk. Zrobiła lekko mocniejszy
makijaż i ubrała kolczyki. Wzięła do ręki łańcuszek który kiedyś dostała na urodziny od huncwotów i spróbowała go zapiąć. Za którąś z kolei próbą zrezygnowała podchodząc do łóżka i wyjęła z szuflady ciemne, grube rajstopy. Założyła je a na wierzch ubrała czarną, rozkloszowaną spódniczkę. Gdy na czarny stanik miała ubrać czarną bokserkę do pokoju wpadł jak burza James, a za nim Syriusz. W połowie drogi przystanęli widząc Dorcas zakładającą na siebie bluzkę. Łapa poczuł uścisk w sercu widząc jej idealne ciało które kiedyś
mógł bezceremonialnie dotykać.
-Yyy - powiedział Rogacz od razu zasłaniając sobie oczy dłonią.
-Co się stało? - zapytała patrząc na nich. Black dalej stał sparaliżowany
-Szukamy dziewczyn. Gdzieś nam zniknęły - odpowiedział w końcu, a ona zaczęła się śmiać z ich min.
-Tu ich nie ma. - odpowiedziała. - Syriusz, pomóż mi - powiedziała gdy James już wyszedł a Łapa ruszył za nim. Chłopak przystanął i odwrócił się w jej stronę. Zabrała z toaletki łańcuszek po czym wręczyła go chłopakowi odwracając się tyłem do niego i odganiając z pleców włosy. Owszem robiła to specjalnie. Usłyszała jak Black przełyka głośno ślinę. Gdy poczuła że na jej szyi zawisł już wisiorek odwróciła się przodem do niego. Stała stanowczo za blisko. Łapa spojrzał jej w oczy i poczuł nagłą chęć włożenia ręki w jej włosy i przyciągnięcia ją do siebie by móc znowu ją pocałować. Tak jak kiedyś. Uwielbiał całować jej usta. Zdarzyło się to co prawda tylko kilka razy, ale każdy z nich był wyjątkowy. Zaczął przybliżać się do jej warg.
-Łapa, idziesz?

"I found the one, he change my life,
But was it me that changed him?"

* * *

-Mówię Ci! Prawie się całowali - mówił podniecony do Lily. Stali w kolejce u Zonka.
-Ale jak?
-Kurwa, Lily. Po ludzku. Dotykanie warg. O tak! - powiedział, po czym pod wpływem impulsu chwycił jej twarz i pocałował. Ruda zamarła, a on przerażony tym co zaraz może zrobić oderwał się od niej i spojrzał zmartwiony w jej oczy. Dopiero po chwili dziewczyna otworzyła oczy i zerknęła na niego zarumieniona.
-Hmm. No tak. Raczej wiedziałam co to znaczy - mruknęła po czym położyła wszystkie rzeczy do skasowania na blacie, odwracając się do niego tyłem. Zdenerwowany spojrzał do tyłu, na przyjaciół. Wszyscy stali i patrzyli na nich z rozdziawionymi buziami i ściągniętymi brwiami. Rogacz tylko się wyszczerzył.


"What now?
I just can't figure it out"

* * *

Siedziała w miodowym królestwie którąś z kolei godzinę. I mogła szczerze przyznać że bawiła się niesamowicie. Postanowiła nawet odpuścić sobie zakupy, i poprosić huncwotów żeby wypuścili ją w tygodniu jakimś tajnym przejściem. Dean był.. zabawny, przystojny, miły. I wcale nie działało na nią piwo. Po prostu dobrze się bawiła. Spojrzała na zegarek. Na dworze zrobiło się szaro, a wypad do Hogsmeade dobiegał końca.
-Chyba muszę się zbierać. Obiecałam dziewczynom że z nimi wrócę. Już i tak będą wściekłe że nie byłam na zakupach - powiedziała, na co zawiedziony chłopak pokiwał głową.
-Odprowadzę Cię do nich - odpowiedział wstając. Oboje ubrali jesienne kurtki i wyszli przed miodowe królestwo podchodząc do sklepu Maddam Falith, która projektowała i szyła suknie. Już po chwili dojrzała z daleka chłopaków i dziewczyny czekających na nią. Lily pomachała im, na co Dean z lekkim oporem odmachał, a Dorcas skinęła głową. Zatrzymali się w pewnej odległości od nich.
-Było bardzo miło. Może to powtórzymy? - zapytał, na co ona się uśmiechnęła.
-Jasne. Tym razem ja postawie Tobie piwo
-Chyba oszalałaś. - powiedział, po czym wyciągnął dłoń i zabrał z jej czoła zbłąkany kosmyk włosów. Czarna zamarła czując co chłopak chce zrobić. Nie była pewna czy chce do tego stopnia wykorzystać Deana w swoim planie o zazdrości Syriusza, ale nim zdążyła wszystko przemyśleć i zareagować, on przysunął się do niej, i pocałował zostawiając swoją dłoń przy jej policzku.

"The more i swear I'm happy, the more that I'm feeling alone"

* * *

Stał i obserwował, jak JEGO Dorcas obściskuje się z tym cholernym gnojkiem. Zastanawiał się jak do tego doszło? Gdy w końcu oderwali się od siebie, i wymienili uśmiechami dziewczyna podeszła do nich, wciąż patrząc na swoje buty.
 Czekając na to aż puchon odejdzie, stali w milczeniu, a gdy tylko zniknął za rogiem wszyscy oprócz niego doskoczyli do niej. Ann i Alicja  dosłownie niczym rozchichotane pierwszoklasistki zaczęły piszczeć.

-Co to było?
-Ale super!
-Czemu nie przyszłaś na zakupy?
-Dlaczego ON?
Dorcas stała w kółku i patrzyła na nich wszystkich z obawą.
-Dajcie mi spokój! - krzyknęła w końcu ruszając w stronę zamku.

"I can't even get the emotions to come out"

* * *

Siedział w pokoju wspólnym z książką w ręce. Było już grubo po dwudziestej drugiej, więc mógł w spokoju i samotności zająć się sobą. Odłożył książkę przymykając oczy. Cały czas przed oczami miał Dorcas i Deana. Był zrozpaczony. Usłyszał za sobą szmer. Spojrzał w stronę schodów i uśmiechnął się lekko
-Cześć ruda, co Cię do mnie sprowadza? - zapytał patrząc jak siada na jego kanapie przy jego boku.
-Jak się czujesz? - zapytała, a on zmarszczył lekko brwi.
-A jak mam się czuć? Dobrze. - odpowiedział lekko zdziwiony.
-Nie pieprz. Widziałam twoją minę. - powiedziała wypuszczając głośno powietrze.
-Mam dziewczynę, Lily... I dziwne wrażenie że za dużo sobie wyobrażasz.
-A ja, mam wrażenie że się boisz. i że odpuściłeś sobie walkę o jedyną osobę, na której kiedykolwiek Ci zależało. No, bynajmniej z płci żeńskiej - powiedziała wstając.
-Nie wiem co miała zmienić ta rozmowa - powiedział, gdy zniknęła z jego pola widzenia.
-To, Black, żebyś się wreszcie ogarnął, i zaczął wierzyć w siebie. - usłyszał jej głos z pod portretu Grubej Damy.

"There's no one to call cause I'm just playing games with them all"

* * *

-Jak to się całowali? - zapytała zdziwiona Dorcas siedząc na swoim łóżku w dormitorium
-No normalnie! - wykrzyknęła Alicja - Ale wyglądała na taką zdziwioną.. Mówię Ci, żałuj że nie widziałaś jej miny.
-No, cała sytuacja była komiczna - wtrąciła się Ann, na co Dorcas wyobraziła sobie całą scenę opowiedzianą przez dziewczyny. Lily i James. Jezu co się porobiło.
-A potem zachowywali się normalnie? - zapytała lekko przestraszona
-O dziwo tak. - odpowiedziała jej blondynka, nie odrywając wzroku od książki do transmutacji. Czarna spojrzała na Alicję. Dziewczyna siedziała czytając jakiś magazyn dla czarownic. Westchnęła lekko po czym wyszła z pokoju. Po pięciu minutach była na błoniach. Uwielbiała siedzieć i patrzeć na oświetlony zamek wieczorami. Na niebie pojawił się księżyc w pełni, co tylko potęgowało urok Hogwartu. Usłyszała szmer, gdzieś za sobą.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy - usłyszała głos Malfoya. Przymknęła oczy zażenowana. Tylko ty mogłaś mieć takiego pecha żeby na niego wpaść - pomyślała, po czym odwróciła się w jego stronę. Tuż za nią stały jednak trzy osoby. On, Regulus i Narcyza Black - kuzynka Syriusza. Przez moment miała ochotę stamtąd uciec, ale duma jej na to nie pozwalała.
-Czego chcecie? - zapytała.
-Coś taka nie miła? - Regulus zaczął się do niej zbliżać. - Pamiętaj, że nasze interesy wcale się nie skończyły. - odpowiedział. Wyciągnął różczkę po czym przyłożył ją do jej policzka - Cóż, twoja mama byłaby ze mnie dumna, gdybym pokiereszował Ci tę słodką buźkę, za zadawanie się ze zdrajcami krwi.
-Ich krew jest czystsza, niż wasza - mruknęła za co dostała w twarz otwartą dłonią z taką mocą, że upadła. Nagle usłyszeli warczenie gdzieś za sobą. Dorcas, cały czas leżąca na ziemi zobaczyła wyłaniającego się z krzaków czarnego, powarkującego stwora.
 Może to był wilk? Może duży pies? Cała trójka ślizgonów spojrzała na nią, i zniknęli co przeraziło ją jeszcze bardziej. Jak oni to zrobili? Jednak nim zaczęła się nad tym poważniej zastanawiać, spostrzegła że powarkujące zwierze kieruje się w jej stronę. Przełknęła ślinę starając się nie ruszać. W chwili gdy pies wyszedł z cienia, skończył też warczeć. Siadł naprzeciwko niej i zaczął merdać ogonem. Wstała z ziemi i zaczęła wycofywać się powoli tyłem. W końcu natrafiła na korzeń, i wywróciła się o niego cały czas patrząc na zwierze. Ku jej zdziwieniu piec parsknął, jakby mówił sobie w głowie "Tylko ty tak potrafisz". Zdziwiona odwróciła się i pobiegła do zamku modląc się by za nią nie ruszył. Gdy była już przy drzwiach, usłyszała tylko głośne wycie.

"And he just happend to come at the right time"


2. Say something, I'm giving up on you.



Nadszedł długo wyczekiwany mecz z Puchonami. Nie od dziś wiadomo było że Gryffindor był i zawsze będzie faworytem do zdobycia pucharu. Ale James Potter zaczął w to szczerze wątpić. Na śniadaniu, jak zwykle przed meczem, każdy zawodnik zjadł mało przez stres. Ale martwił się swoimi ścigającymi. Co mógł zrobić? Nie znajdzie lepszego zespołu. 
-O czym myślisz? - usłyszał przy uchu głos Lily, a przez jego plecy przeszedł dreszcz. Szli przez błonia kierując się na stadion, wraz z innymi uczniami z całego Hogwartu. Chłopak westchnął wskazując głową na idących przed nim Syriusza i Dorcas. Kiedyś żartowaliby, śmialiby się albo chociaż rozmawiali uspokajając przed meczem. A teraz? Szli oddzieleni od siebie pięciometrowym odstępem - Gadałeś z nim? - zapytała ponownie ruda, a on pokiwał twierdząco głową przypominając sobie ich kłótnie dzień wcześniej.
-Nawrzeszczałem na niego, ze nie może tak robić. Że okej, każdego innego może okłamywać że wciąż jest tym samym Blackiem który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i niczego nie czuje, ale nie nas. Na to on mi że nic o nim nie wiem. Rozumiesz? Ja nic o nim nie wiem. - powiedział mocno gestykulując, a Lily położyła mu dłoń na ramieniu. Zwolnił kroku spoglądając na nią. Ona też się zmieniła. Kiedyś obróciłaby całą sytuację w żart, mówiąc że się ułoży, a teraz po prostu go pocieszała.
-Co? - zapytała widząc ze się jej przygląda.
-Dziękuję - odpowiedział,
-Będzie dobrze - odpowiedziała pokazując mu kciuki do góry, po czym śmiejąc się złapała go pod ramię i ruszyła szybciej w stronę stadionu.


"I'll be the one, if you want me to,
Anywhere, I would've followed you"

* * *

-Black podaje kafla do Longbottoma, przejmuje go Meadowes I TRAFIA! STO DWADZIEŚCIA DO DWUDZIESTU DLA GRYFFINDORU! - krzyknął spiker z Revenclawu. Dziewczyna obróciła się na miotle spoglądając na Blacka, który wykonywał swój gest zwycięstwa. Ku jej wielkiemu zdziwieniu, szło im zadziwiająco dobrze. Od początku meczu utrzymują wysokie prowadzenie, i o dziwo nie dawali wbijać sobie niepotrzebnych punktów. Rozejrzała się po boisku, znowu dostrzegając Łapę, który patrzył z uśmiechem jak Nancy przesyła mu buziaka w powietrzu. Zrobiło się jej niedobrze. 
-DORCAS, UWAŻAJ! - Usłyszała głos Longbottoma, ale nie zdążyła zareagować. Poczuła nagły ból w klatce piersiowej i poczuła jak leci. Przez półprzymknięte oczy zobaczyła Syriusza lecącego w jej stronę z zaciętą miną. Ale spada się szybciej niż leci. Straciła przytomność. 

"I know nothing at all,
and I will stumble and fall."

* * *

-Co jej jest? - usłyszała czyiś zatroskany głos.
-Nie powinno Cię to obchodzić. To ty ją trafiłeś tłuczkiem!
-Nie sądziłem że dostanie, Black! Nie chciałem przecież żeby wylądowała w skrzydle szpitalnym! 
-Cóż, wasze metody zawsze były dziwne. Jak już wiedzieliście że przegracie, po prostu nokautowaliście zawodników! - wykrzyknął zdenerwowany Syriusz
-Chyba upadłeś na swój krzywy łeb. Nigdy bym jej nic nie zrobił idioto. To nie ja mam z nią problem, tylko ty - usłyszała znowu czyiś głos, po czym otworzyła oczy.
Pierwsze co zobaczyła to dwóch stojących chłopaków, mierzących się spojrzeniami. Po chwili obraz przysłoniły jej rude włosy.
-DORCAS! Jezu jak dobrze że się obudziłaś! Nic Ci nie jest? - zapytała Lily, na co czarna lekko się uśmiechnęła.
-Latałam. - powiedziała, a ruda uśmiechnęła się przez łzy.
-Martwiłyśmy się z Ann. Wszyscy się martwili. Pamiętasz coś?
-Hmm.. bolało, potem leciałam, zobaczyłam... kogoś kto za mną leciał, i zemdlałam - powiedziała specjalnie omijając Syriusza w swojej opowieści. Po chwili podeszła do nich nowa opiekunka skrzydła szpitalnego - Pani Pomfrey.
-O, kochaniutka, obudziłaś się. To dobrze. Wypij to - podała jej napój po czym uśmiechnęła się widząc że wypiła wszystko do dna - dziś wieczorem będziesz mogła wyjść. - dodała na odchodne.
-James się przeraził jak zobaczył że leciałaś - powiedziała żywo Lily, ale ona nie zwracała na nią uwagi. Spojrzała na Syriusza stojącego na przeciwko niej pod oknem, i wpatrującego się w jakiś punkt na nią. Gdy poczuł że się mu przygląda, spojrzał się na nią, i już miał coś powiedzieć kiedy jego postać została zasłonięta przez wysokiego chłopaka w stroju meczowym Hufflepuffu.
-Dorcas, ja przepraszam Cię, napawdę nie chciałem żeby to trafiło w Ciebie - powiedział do niej Dean Mikaels - kapitan drużyny - którego kojarzyła tylko z meczów i korytarza ponieważ nie miała z nim żadnej lekcji.
-Spokojnie, nic się nie stało. Zdarza się - powiedziała uśmiechając się lekko.
-Może dasz się w ramach przeprosin zaprosić na miodowe piwo, gdy będzie wyjście do Hogsmeade?
-A dam. - powiedziała uśmiechając się szeroko.


"Say something, I'm givin up on you.
And I wil swallow my pride.
You're the one that I love."

* * *

Ona i on? Przecież ten cały Mikaels jest największą ciotą Hogwartu! Cholery laluś który myśli tylko o swoich włosach!
-Misiaczku! Może odprowadzisz mnie do Dumbledora ? - zapytała blondynka mówiąc tym swoim denerwującym głosikiem.
-Daj mi dziś spokój Nancy - odpowiedział po czym skierował swoje kroki do swojego dormitorium. Zabrał z szafki Lunatyka mapę po czym odszukał na niej Dorcas. Siedziała w skrzydle szpitalnym z Lily i Ann. Westchnął głęboko. Gdy dziś zaczęła spadać niczym szmaciana lalka z wysokości ponad stu metrów myślał że oszaleje z rozpaczy. Ruszył w jej stronę niczym strzała, łapiąc ją w ostatniej sekundzie. Do pokoju wpadł James.
-Stary, nie możesz się tak zachowywać - warknął w jego stronę, uprzednio siadając na łóżku. Ściągał po kolei każdy z ochraniaczy obserwując Łapę.
-O co Ci chodzi?
-Jeśli się nie uspokoisz, i nie przestaniesz wyżywać się na innych zawodnikach to będę musiał zawiesić Cię na mecz! Stary, rzuciłeś się na KAPITANA puchonów!
-Zrobił to specjalnie - Syriusz wstał z łóżka - dobrze o tym wiesz.

"And I'm sorry that I couldn't get to you"

* * *

Siedziały we trzy w pokoju wspólnym. Dorcas przykryta od stóp do szyi ciepłym kocem leżała na kanapie, a dziewczyny rozsiadły na przeciwko niej na fotelach. Po chwili do salonu wpadli huncwoci śmiejąc się z czegoś głośno. Wcześniejsze nieporozumienia jakby odleciały w niepamięć. Na widok dziewczyn dosiedli się na sąsiednią kanapę zostawiając biednego Syriusza bez miejsca.
-Ej! - Wykrzyknął do chłopaków. Bez większego skrępowania i jak gdyby nigdy nic podszedł do kanapy na której leżała Meadowes i podniósł jej owinięte kocem nogi siadając i kładąc je z powrotem na swoje kolana. Dziewczyny i huncwoci uśmiechnęli się do siebie rozpoczynając rozmowy i odrabianie lekcji. W jednej sekundzie podwinęła nogi pod brzuch unikając kontaktu cielesnego z Blackiem, ale on spojrzał na nią marszcząc brwi i znowu zabrał jej nogi tym razem je przytrzymując.
-Jak się czujesz? - zapytał, a ona dostała palpitacji serca. Uspokój się.
-Dobrze. Jak tam Nancy? - zapytała z kpiącym uśmiechem.
-Pojechała do Londynu, jakieś tam sprawy rodzinne - wzruszył ramionami jeżdżąc dłonią po jej nogach.  - Rogacz, z kim teraz gramy? - zapytał przerywając mu rozmowę z rudą.
-Ze Slytherinem. Za miesiąc. Ale nie wiem czy nie będę musiał stworzyć sobie nowej drużyny, bo  wami dostanę szału - powiedział, na co Lunatyk wybuchnął śmiechem.
-Co?
-Wreszcie ty dostajesz szału przez kogoś, a nie ktoś przez Ciebie.

"I'm still learing to love"

* * *

Rok piąty - czerwiec.
Leżała sama w dormitorium. Lily miała patrol a Ann była na randce z Remusem. Miała od jakiegoś czasu gorsze dni. Chodziła smutna, zła, rozdrażniona. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły a przez framugę przeszedł Syriusz. 
-Hej kocie - powiedział kładąc się od razu obok niej i przytulając się do jej pleców. 
-Mmmm.. - mruknęła. Uwielbiała gdy to robił. - Jak tam?
-Pokłóciłem się znowu z matką. Nie chcę wracać do nich na święta - powiedział a ona odwróciła się w jego ramionach tak, że teraz leżeli twarzą w twarz. 
-Będzie dobrze, przecież zawsze się kłóciliście.
-Teraz jest gorzej. Ona chce żebym zerwał z wami kontakt. Nawet z tobą, chociaż przyjaźni się z Twoją matką. Uważa, że powinienem przepisać się do slytherinu i chodzić z nimi na spotkania arystokratów. - powiedział przymykając oczy. Dziewczyna podniosła swoją dłoń, po czym dotknęła jego policzka. Skóra pokryta delikatnym zarostem połaskotała ją, jednak nie zabrała ręki. Chłopak otworzył oczy i przysunął się do niej jeszcze bliżej. 
-Jest mi tak dobrze - szepnęła przymykając oczy.
-Na lekcjach tego nie widać - usłyszała jego głos tuz przy swojej twarzy.
-Bo jest mi dobrze teraz - powiedziała, a po chwili poczuła jego usta na swoich. Uścisk w żołądku towarzyszący jej przy nim od dłuższego czasu nagle wywinął koziołka. Otworzyła usta pogłębiając jego pocałunek. Po chwili przesunął się tak, że znalazł się tuż nad nią, a ona mruknęła w jego usta. Jego ręce jeździły po jej ramionach, brzuchu, piersiach, a jej znajdowały się na jego plecach wciskając się pod bluzkę. Usłyszeli szczęk zamka.
-Oj, przepraszam nie chciałam wam przeszkodzić - do pokoju weszła ruda, a oni oderwali się od siebie automatycznie. Spojrzał jej w oczy i zobaczył miłość. Przestraszył się. 


"And I am feeling so small.
It was over my head"

* * * 

Spojrzał na śpiącą Dorcas. Gdyby mógł cofną by się w czasie do swojego wspomnienia.Może tym razem by nie stchórzył? Gdyby tylko wiedział wtedy jakie teraz cierpi katusze będąc z dala od niej podjąłby inne decyzje. Nie odsunąłby się od niej. Nie zacząłby być z Nancy. Dziewczyny i huncwoci już dawno temu rozeszli się do swoich dormitoriów zostawiając ich samych. Ona spała, a on mógł się w nią wpatrywać bez zbędnych komenatzry inncyh ludzi. Wyglądała tak spokojnie. Uśmiechnął się, podnosząc lekko jej nogi tak by przesunąć się za nią, i przytulić do siebie.
-Mmm- muknęła a w przez jego ciało przeszedł prąd. Tak dawno jej nie czuł. Tak bardzo się za nią stęsknił. Dziś usiadł koło niej kierując się tylko instynktem. Bał się że zerwie się z kanapy i ucieknie z krzykiem, ale mimo tego że na początku zabrała nogi, potem została w jednej pozycji i usnęła uspakajana jego dotykiem.
Chłopak wciągnął mocno powietrze czując jej zapach. Nic się nie zmienił. Po chwili jej ciało poruszyło się lekko, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie chcąc jej przestraszyć powoli wstał z kanapy biorąc ją na ręce. Bezwiednie położyła swoje dłonie na jego szyi.
-Co...? - zapytała cicho, lekko otwierając oczy
-Ćśś.. śpij - szepnął niosąc ją do jej dormitorium. Otworzył drzwi po czym po cichu wszedł. Wszystkie oczy w pokoju skierowały sie na niego. Lily już wstawała przerażona, jednak widząc dłonie Dorcas zarzucone na jego szyję uspokoiła się. Chłopak położył ją na jej łóżku i pocałował w czoło, na samym końcu zasłaniając kotary jej baldachimu i wychodząc bez słowa.

"And I'm saying goodbye."

* * *

Obudziła się czując jakby miała potwornego kaca. Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajdowała i dopiero po jakimś czasie przypomniała sobie o tym że zasnęła w Pokoju Wspólnym ukojona dotykiem Syriusza. Wytężając pamięć spróbowała przypomnieć sobie jak znalazła się w pomieszczeniu, i po sekundzie zobaczyła w głowie obraz Blacka z pod pół przymkniętych powiek gdy niósł ją do dormitorium. Westchnęła głośno wstając z łóżka. Jak zwykle dziewczyny już dawno były na nogach. Weszła do łazienki i po szybkim prysznicu stanęła przed lustrem. Odkąd jej włosy się kręciły nie wiedziała jak je układać. Po sekundzie miała wysoki kucyk i lekki makijaż. Zadowolona z efektu zakrycia worków pod oczami ubrała się w obcisłe jeansy, białe trampki i białą koszulę-mgiełkę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dziewiątą trzydzieści i dziękowała Bogu za to że dziś niedziela a śniadanie wydawane jest do dziesiątej. Weszła do wielkiej sali siadając między Peterem a Blackiem. Odkąd Nancy nie było, uciążliwa cisza przy stole też zniknęła. Wszyscy śmiali się i dokuczali sobie nawzajem. Peter spojrzał na babeczki przed sobą i zabrał ostatnią czekoladową, a po chwili dostrzegł truskawkowe na końcu stołu.
Wstał po czym po chwili wrócił na miejsce z ulubionym przysmakiem. Spojrzał na swój talerz marszcząc brwi.
-Gdzie moja czekoladowa babeczka? - Zapytał głośno na co chłopaki zaczęli się śmiać.
Po dość długim jak na nich śniadaniem skierowali się z powrotem do wierzy i pokoju wspólnego. Zasiedli jak zazwyczaj na kanapach i zaczęli rozmawiać tak jak kiedyś. Dorcas spojrzała na tą scenę z ciepłem rozlewającym sie po sercu. Tęskniła za tym cholernie.

"Say something, I'm giving up on you,"

1.Cause you must've bumped yo' head





3 tygodnie później.
Weszła wściekła do dormitorium. Rzuciła torbę na łóżko, po czym weszła do łazienki. Dzisiaj, dokładnie kilka minut temu praktycznie pobiła się z Nancy - dziewczyną Syriusza.
-Dorcas, co w Ciebie wstąpiło? - do pokoju dosłownie wbiegła ruda, od razu podchodząc do czarnej. Meadowes rozczesała lekko potargane włosy po czym podeszła do okna koło swojego łóżka i usiadła na parapecie odpalając miętowego papierosa. Zaciągnęła się mocno pociągając nosem. Nie chciała płakać. Nie chciała sobie na to pozwolić. Ale wszystko co było dla niej cenne - rodzina, przyjaciele, lojalność - leciało jej przez palce.
- Dorcas... Przecież ty nie palisz.- Lily podeszła do niej, po czym przytuliła ją do siebie od tyłu, kładąc jej brodę na ramieniu. - Co się z tobą dzieje? To przez Syriusza?
-Nie. Chyba nie. Nie wiem.
-Co ona Ci powiedziała, tam, pod kominkiem? - zapytała się ruda.
-Że jestem dziwką. Że puszczałam się z każdym, i gdy Black to spostrzegł, wreszcie odciął się ode mnie, i teraz trafił na kogoś znacznie lepszego - szepnęła, a Lily zakryła sobie dłonią usta.
-Syriusz musi się dowiedzieć.
-NIE. Nie waż się Lily. Nie mieszaj się w to. Miej to gdzieś. - powiedziała Dorcas schodząc z parapetu.

"You better sit down and look around, cause you must have bumped yo'head"

* * *

Siedział w pokoju wspólnym. Kominek już dogasał, zadania na jutrzejsze lekcje miał już dawno zrobione, a pora do spania żeby jutro wstać wyspanym już dawno minęła. Jednak on nie chciał iść do swojego dormitorium. Wolał siedzieć tutaj. Wszędzie, gdziekolwiek nie spojrzał przypomniał sobie o NIEJ. Brakowało mu jej cholernie. Nie rozmawiali już ponad trzy miesiące. Nawet nie wiedział co u niej słychać, tylko tyle co powiedziała mu przelotnie Ann lub Alicja. Lily też mało się do niego odzywała. Ale co on mógł zrobić? Miał teraz wszystko rzucić i kajać się przed nią? W sumie.. i tak już próbował. Dwa dni po rozpoczęciu roku szkolnego przeprosił ją. Chciał pogadać. A ona co? Odwróciła się bez słowa i poszła w drugą stronę. Black nigdy nie przeprasza. A ona jeszcze tym pogardziła. Usłyszał szmer, a po chwili z cienia wyszła dobrze znana mu sylwetka. Dorcas ubrana w identyczny sposób jak dziś rano przeszła przez pokój wspólny nawet go nie zauważając. Chłopak spojrzał na zegarek, po czym zmartwił się lekko widząc że wychodzi o tak późnej porze z pokoju wspólnego. Wbiegł szybko do pokoju huncwotów porywając mapę i pelerynę, i wyszedł powoli odczytując miejsce do którego kierowała się Meadowes. Chłopak wreszcie dostrzegł ją, więc schował mapę i zaczął iść dwa metry za nią. W końcu dziewczyna stanęła, i oparła się o ścianę. Syriusz zmarszczył brwi. W ogóle nie bała się Filtcha. Nagle usłyszał kroki, a po chwili zobaczył postacie wyłaniającą się zza zakrętu. Regulus?
-Widzę że jak zwykle z obstawą - odezwała się Dorcas spoglądając na Malfoya opierającego się
o przeciwległą ścianę.
-A ty jak zwykle ufna i samotna. - odezwał się Regulus.-Wiesz po co chcieliśmy się spotkać.
-Właciwie to nie. Ale szantaże nie zdadzą się wam na długo.
-Jak na razie poprosiliśmy tylko o spotkanie.
-Chyba raczej zażądaliście - wtrąciła się, a Malfoy prychnął.
-Cóż, Meadowes. Chciałem tylko zauważyć, że Twoja matka się o Ciebie martwi - powiedział Malfoy.
-Martwi? Nie musisz kpić. Czego ode mnie chcecie? - zapytała, jednak jej wypowiedź została przerwana krokami nadchodzącymi z sąsiedniej wierzy.
-Pogadamy kiedy indziej. Ale bądź przygotowana, że za nasze milczenie sporo zapłacisz, kochanie - powiedział Malfoy, ostatecznie podchodząc do niej, i dotykając swoimi obleśnymi wargami jej policzka. W Syriuszu aż się zagotowało "Matka? Szantaż? Zapłata? Milczenie?"


"Tell me baby, why don't you need me
When I make me so damm easy to need?"

* * *

Rozejrzała się po korytarzu. Nie wiedziała gdzie skręcić tak by nie natknąć się na Filcha ani Panią Norris. W końcu jedna z klamek puściła i pozwoliła schować się jej w jednej z klas. Usiadła na ławce, po czym westchnęła głośno. Teraz na pewno nie zasnę. Po chwili usłyszała szmer, a klamka drzwi wejściowych pobiegła ku dołowi. Zdezorientowana dziewczyna już miała się schować pod ławką, gdy drzwi otworzyły się, i same zamknęły. Zmarszczyła brwi, a po chwili jej oczom ukazała się znana jej dobrze postać.
-Co ty tu robisz, Black? - zapytała zeskakując z ławki i podchodząc do niego. Bała się. Bała się ile wie, ile się dowiedział. Wyjęła z jego kieszeni pergamin, po czym spojrzała na niego oskarżycielsko. - Śledzisz mnie?
-Chyba muszę zacząć, skoro chodzisz na nocne schadzki z Malfoyem i moim braciszkiem.
-Nic Ci do tego - warknęła wyjmując różdżkę zza paska podtrzymującego spódniczkę.  - Uroczyście przysięgam że knuję coś niedobrego - szepnęła, a jej oczom ukazała się mapa Hogwartu. Przejrzała drogę do portretu grubej damy. Gdy dostrzegła że nic jej nie grozi w drodze do dormitorium oddała mu mapę i wyszła z klasy.
-Meadowes. Co ty wyrabiasz? Co się z Tobą dzieje? Zadajesz się ze slytherinem, bijesz moją dziewczynę! Jeszcze chwilę i pomyślę że mnie za coś karzesz.
-Karze Cię? Chyba sobie ze mnie żartujesz - odwróciła się do niego, stając z nim twarzą w twarz. Miała ochotę stanąć na palcach, i go przytulić. A potem zacząć całować.- To nie ja Cie zostawiłam, tylko ty mnie, Syriuszu. I mam głęboko gdzieś Ciebie, i twoją dziewczynę. - powiedziała po czym najzwyczajniej w świecie odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie zostawiając go samego. Nie chciał tego. Nie chciał jej ranić. Chciał być tylko fair.

"And I love you enough to talk some sense back to you, baby"

* * *

- Gdzie jest Dorcas? - zapytała Ann, gdy wyszła z łazienki i spostrzegła że przyjaciółki nie było od wczorajszego ranka w łóżku.
-Nie wiem, ale mam wrażenie że jest z nią coś nie tak. I z nią, i z Syriuszem. Zachowują się jak małe dzieciaki, które biją się o zabawki - powiedziała Lily. Od dawna bolały ją zatarcia między Łapą a Dorcas. Kiedyś nierozłączni a teraz po prostu się nie znosili. No w sumie to Meadowes nie znosiła Blacka. Gdy on wchodził do pomieszczenia, ona wychodziła, gdy on wychodził, ona wchodziła. Na śniadanie przychodziła dopiero gdy on już z niego wyszedł, podobnie z obiadem i kolacją. Nie siedziała jak kiedyś w pokoju wspólnym godzinami...

Rok piąty - styczeń.
-Gdzie jest Dorcas? - zapytała Lily, na co Ann wzruszyła lekko ramionami.
-Pewnie z Syriuszem - odpowiedziała, na co ruda lekko westchnęła wychodząc z dormitorium
na pierwszy w tym roku nocny patrol. Gdy weszła do pokoju wspólnego, oniemiała z zachwytu. Syriusz leżał na kanapie przy kominku w jednej dłoni trzymając książkę do obrony przed czarną magią, a drugą jeżdżąc po plecach Dorcas która leżała przy nim czytając
podręcznik od eliksirów. Przystanęła na ostatnim schodku przyglądając się tej cudownej scenie. Od dawna ta para miała się ku sobie, ale jakoś nigdy nie usłyszała ze są razem. Chłopak odłożył książkę na stolik po czym zabrał z dłoni Dorcas podręcznik. Objął ją ramionami całując w czoło. Po chwili oboje jak na zawołanie przymknęło oczy, i wtuleni w siebie zasnęli. 

Od zawsze kibicowała sowim przyjaciołom. Byliby idealną parą. Oboje piękni, szaleni, popularni. I mimo tego, że wszyscy myśleli że w tym roku im się uda, oni zrobili wszystko na odwrót i zaczęli się nienawidzić. Ruda westchnęła dość głośno, po czym wstała z łóżka i wyszła z ich pokoju idąc na śniadanie. Usłyszała głos Ann gdzieś za sobą, która rozmawia z Lupinem o tym co się dzieje z Syriuszem. Po chwili kroku dorównał jej James.
-Cześć rudzielcu - powiedział mierzwiąc jej włosy
-Wiesz dobrze że.. - nie zdążyła go zbesztać i  dokończyć zdania bo zobaczyła w oddali Dorcas siedzącą na śniadaniu na drugim końcu stołu, o jakieś dwadzieścia miejsc oddzielającym ją od ich stałego miejsca które zajmował już Syriusz i Nancy. - Co z nimi jest nie tak?
-Nie wiem, ale Syriusz wrócił do pokoju po czwartej, nieźle wkurzony - powiedział Remus dołączając do Rogacza i Lily
-Dorcas w ogóle nie wróciła - zmartwiła się Ann, na co James się zdenerwował.
-W sensie w ogóle nie spała? Zobaczcie na nią, przecież ona w ogóle nie funkcjonuje. A dziś ciężki trening przed meczem z puchonami! - dosłownie wykrzyknął brunet. Wszyscy spojrzeli na niego smutno. Odkąd Dorcas i Łapa się do siebie nie odzywali atmosfera na treningach była napięta. Oboje byli ścigającymi, i co chwile się sprzeczali, albo się ze sobą niekomunikowalni. Potter przymknął oczy by się uspokoić. Lily spojrzała na Ann, i widząc jej zmartwioną minę skierowała swoje kroki do Meadowes.
-Siądź z nami - powiedziała stając nad jej miejscem
-W sumie, to już skończyłam - uśmiechnęła się do niej lekko.
-Co masz teraz za lekcje?
-Wróżbiarstwo - odpowiedziała wstając z miejsca.
-To robisz sobie godzinną przerwę. Musimy pogadać. - powiedziała kiwając głową do Ann.
-A wy dokąd? - zapytał James zajmując swoje stałe miejsce naprzeciwko Syriusza.
-Na spacer - odpowiedziała Ann całując przelotnie Remusa w policzek.
-Dorcas ! - Potter wykrzyknął za nią, a ona odwróciła się do niego spoglądając przelotnie po wszystkich. Dopiero teraz zauważyli dokładnie jej niewyraźne, zmęczone oczy - Dziś trening o szesnastej.
-Okej. - odpowiedziała podążając za dziewczynami na błonia.


"Even your friends say I'm good woman
All I need to know is why?"

* * *

-Opowiesz nam?
-O czym?
-O wszystkim.
-Nie. Po prostu mnie przytulcie. 

* * *

Nie wiedziała ile siedziały na błoniach, ale zdawała sobie sprawę z tego że przez nią zawaliły cały dzień nauki. Wiedziała też że jest jej to potrzebne. Przez pierwsze pół godziny trzymała się całkiem nieźle, ale gdy po raz kolejny Lily zapytała się jej, co się stało, po prostu wybuchła niekontrolowanym płaczem. Wtedy tuliły ją do siebie, głaskały po plecach, mówiły że będzie wszystko dobrze, że się ułoży. Aż w końcu otarła ostatnie łzy i uśmiechnęła się lekko. 
-Już mi lepiej. - powiedziała a Ruda spojrzała na nią sceptycznie.
-To ma nas uspokoić? - zapytała Ann, a Dorcas wzruszyła ramionami.
-Jest okej. Naprawdę.
-Chodzi o Syriusza? - zapytała Lily marszcząc brwi.
-Nie. Tak. Nie wiem. Chodzi o to, że nigdy nikt między nas nie wszedł, a teraz on nie może ze mną nawet rozmawiać bo ta wywłoka jest zazdrosna, a on nie chce jej denerwować. Brakuje mi go. Nie rozmawialiśmy od trzech miesięcy. Cholernie mi go brakuje.
-Ty go kochasz - szepnęła Ann, na co Meadowes lekko się uśmiechnęła.
-Może. Ale nawet jeśli tak, to muszę się tego oduczyć - powiedziała wstając, i kierując się w stronę zamku. 

"I got beauty, I got class,
I got style, and I got ass"


* * *

Ubrała się w strój treningowy i chwyciła swoją miotłę. Spojrzała w lustro starając się zamaskować pudrem worki pod oczami, ale wyraźnie jej to nie wychodziło.
-Dorcas, jesteś pewna, że chcesz dziś trenować? W ogóle dziś nie spałaś. To chyba bez sensu - powiedziała ruda, jednak Meadowes pokręciła przecząco głową.
-Dam radę. - powiedziała ruszając w stronę stadionu. Gdy tylko doszła, dostrzegła że drużyna już na nią czeka. Na trybunie były pojedyncze osoby. Przełknęła ślinę widząc z daleka różową opaskę na włosach Nancy. 
-Okej. To już wszyscy. Możemy zaczynać - powiedział Potter. Zebrali się w kółku a on zaczął tłumaczyć każde zagranie po kolei. Dziewczyna patrzyła na to co James rysuje na piasku pod ich stopami, jednak nie za bardzo kontaktowała ze światem.
-Wtedy Dorcas, podaje do Syriusza a ten wbija piłkę do pętli. Rozumiecie? -zapytał a wszyscy pokiwali głową - Dobra, to zaczynamy! - klasnął w dłonie.
-Meadowes, na pewno dasz radę? - zapytał Frank Longbottom patrząc jak dopiero po chwili reaguje na komendę rogacza, ale ona tylko kiwnęła głową twierdząco wsiadając na miotłę.
Po godzinie treningu wszyscy wylądowali na ziemi po kolejnej złej próbie zagrania kaflem.
-Nie moja wina że ten gumochłon nie potrafi się kontaktować! - wykrzyknęła do Jamesa który łapał się powoli za skronie starając się wytrzymać napięcie w drużynie.
-JA NIE UMIEM? To ty nie potrafisz patrzeć, Meadowes! - odpowiedział jej Black podchodząc do niej blisko i patrząc na nią z góry.
-DOŚĆ. Koniec na dziś. Zejdźcie mi z oczu - warknął James zabierając miotłę z ziemi i kierując się do wyjścia ze stadionu.
-To Twoja wina. Zachowujesz się jak rozkapryszona księżniczka myśląca tylko o Sobie! Nie wiem co jeszcze robisz w tej drużynie - powiedział Black, żałując swoich słów gdy tylko spojrzał na jej twarz wykrzywioną bólem. Nie odezwała się. Po prostu wsiadła na miotłę po czym wystrzeliła w górę niczym proca.
-Brawo stary - Frank poklepał go po plecach na co Łapa tylko prychnął spoglądając cały czas w miejsce w którym zniknęła jej postać.

"And you don't even care to care.."


* * *

Siedzieli wszyscy w pokoju wspólnym. Od treningu minęły cztery godziny, a czarnej jak nie było, tak nie ma. Syriusz starał się skupić w jakikolwiek sposób na tekście zadania, ale jedyne co miał przed oczami to jej zbolałą minę. Westchnął przeciągle.
-Dorcas? - usłyszał głos Jamesa, po czym od razu spojrzał w kierunku w którym patrzeli wszyscy. Meadowes stała z miotłą w ręku. Cała przemoczona, i ubłocona. Wyglądała przerażająco.. Co ja zrobiłem? Rogacz wstał, po czym chwycił dziewczynę za ramię i posadził przed kominkiem. Przez chwile siedziała tyłem do nich, nie poruszając się. Jakby skamieniała. Jedak po chwili odwróciła się w jego stronę, i zabrała poduszkę która leżała koło jego nogi, nawet na niego nie spoglądając. Rozpięła szatę treningową i odrzuciła ją na krzesło stojące obok. Jej ciało było sine z zimna.
-JEZU DORCAS ! - wykrzyknęła Lily wstając od razu - Chodź pod gorący prysznic - powiedziała, a on od razu wyobraził sobie czarną stojącą przed nim, bez ciuchów, i uśmiechającą się do niego spod strumienia wody. Gdy otrząsnął się z marzenia już jej nie było.


"Keep my head in them books, I'm sharp
But you don't care to know I'm smart"



0.You'd take the clothes off my back and I'd let you



Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zmieniła się. W dalszym ciągu była brunetką. Długie, niegdyś proste, teraz kręcące się przy końcach włosy, czarne jak węgiel oczy. Przez ostatnie miesiące znacznie schudła, a jej piersi nabrały zupełnie innego, bardziej wypukłego kształtu.
Pociągnęła czarnym tuszem rzęsy, po czym spróbowała się uśmiechnąć. Na nic się to nie zdało. Rozejrzała się po swoim pokoju. Na łóżku leżał od dawna spakowany kufer, a obok w klatce siedział piękny czarny brytyjski kot. Usiadła na krześle wzdychając lekko. Ciemne firany były zasłonięte odkąd tylko tu przyjechała. Włożyła do podręcznej torebki małą kosmetyczkę po czym wstała zbierając kufer z łóżka. Usłyszała pukanie do drzwi. 
- Pomóc Ci Dorcas? - zapytał się Tom, właściciel Pub-u Dziurawy kocioł. 
-Nie, dziękuję Tomie - podeszła do niego wręczając mu białą kopertę - zapłata za 2 miesiące. Plus dodatek za dyskretność. - uśmiechnęła się do niego, po czym zabierając swoje bagaże prze-teleportowała się na stację King Cross.

"Have my laundry in the streets, dirty or clean"

* * * 

-Jeju jak dawno Cię nie widziałam. Schudłaś - Ruda powiedziała z wyrzutem wciąż ją do siebie mocno tuląc.
-Też się stęskniłam. Gdzie jest tak właściwie Alicja? - zapytała spostrzegając że trzecia przyjaciółka jeszcze nie dotarła.
-Ponoć przyjedzie dopiero na kolacje.
-Jak było w Ameryce? Masz jakieś zdjęcia? OPOWIADAJ! - wykrzyknęła do niej Ann. Zanim jednak zaczęła mówić, do przedziału w którym siedziały władował się, a dokładniej wpadł wysoki chłopak. Uśmiechnęła się widząc go po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy.
Syriusz Black. Bożyszcze nastolatek, i najprzystojniejszy chłopak w szkole. Jej NAJLEPSZY przyjaciel, za którym cholernie się stęskniła.
Spojrzał na nią. Poczuła pewien uścisk w żołądku. Chciała podejść i się do niego przytulić. Marzyła by położyć się z nim w jego łóżku i rozmawiać godzinami, zwierzając się mu ze swoich problemów. Ale wiedziała że teraz jeszcze nie może. Chłopak uśmiechnął się szeroko, jednak zanim zdążył powiedzieć chociażby jego stałe "cześć kocie" , usłyszały że ktoś go woła. Brunet zrobił zbolałą minę , wzruszył ramionami i mówiąc bezgłośnie że później pogadają po prostu wyszedł. Meadowes już miała zaczynać swoją dobrze wymyśloną historyjkę o jej ostatnich dwóch miesiącach, gdy do przedziału władowały się kolejne osoby. Część huncwotów z wrzaskiem i zgiełkiem zasiedli wpychając się między dziewczyny. 
-Cześć Evans, tęskniłem - powiedział James szerząc się do Lily, na co ruda uśmiechnęła się lekko kręcąc głową.
-Cześć Potter, ja też - odpowiedziała a chłopak zrobił minę jakby dostał tłuczkiem na co cały przedział wybuchnął śmiechem. 

"And I still don't know why, why I love you so much"

* * * 

Jechali już kolejną godzinę. Zdołała dowiedzieć się, że James i Lily podczas wakacji widzieli się kilka razy, jednak żadne z nich nie nazwało swojego spotkania "randką", Remus został prefektem podobnie jak Lily w zeszłym roku, Peter przytył pięć kilo, a James został kapitanem drużyny Gryfonów w quidditcha. No i udało jej się opowiedzieć swoją wspaniale wymyśloną historię o tym co działo się z nią przez całe wakacje. Według jej opowieści, całe dwa miesiące spędziła na plaży w słonecznym Los Angeles. Dodatkowym plusem była jej opalenizna stworzona za pomocą samoopalacza i specjalnego zaklęcia.
Nie umiała patrzeć im w oczy, i ich okłamywać, ale nie potrafiła również powiedzieć im prawdy. Wiedziała że zaraz próbowaliby rozwiązać jej każdy problem. A ona dawała sobie świetnie radę sama. Miała cały plan obmyślony już od pierwszego tygodnia po skończeniu piątego roku. Mieszkała w dziurawym kotle przez dwa miesiące wakacji , teraz będzie w szkole, na wigilie powie im że wyjeżdża do Ameryki, lub wmówi im że rodzicie wyjechali a ona nie chce z nimi wyjeżdżać, a gdy skończy się rok szkolny pójdzie do pracy, i znajdzie sobie jakieś małe mieszkanko na wakacje. Martwiło ją tylko jedno. A co jeśli się dowiedzą? Co jeśli ktoś im powie, że uciekła z domu? Że matka nie pozostawiła dla niej żadnego wyboru? Że wymyśliła sobie, że pojedzie do Akademii Magii Beauxbatons bo jej przyjaciele wpływają krzywdząco na jej czystą krew? Że już planowała na wiosnę przyszłego roku jej ślub z Lucjuszem Malfoyem, nie licząc się z tym że była STANOWCZO za młoda? Pomijając już fakt, że nigdy w życiu by nie pokochała ślizgona. 
Nie mogła powiedzieć im, że po prostu spakowała swoje wszystkie rzeczy, i najzwyczajniej w świecie została wydziedziczona.


"You curse my name, in spite to put me to shame"

* * *

Wchodzili do zamku gdy słońce zachodziło za wzgórzem. Uśmiechnęła się szeroko czując, że w końcu trafiła do domu. 
-Właściwie, gdzie jest Syriusz? - zapytała, zdziwiona że dopiero teraz zauważyła jego dalszą nieobecność.
-No tak, ty nic nie wiesz.. Syriusz opuścił swój dom. Mieszkał całe wakacje u Potterów. - Ann uśmiechnęła się do niej lekko czekając na jej reakcje. Dorcas zatrzymała się w połowie kroku.
-Ale.. ale dlaczego?
-Ponoć chodziło o zadawanie się z Jamesem, Lily, Remusem.. I ogólnie. Praktycznie ze stacji King Cross pojechał z nimi.
-Jezu. A teraz? Czemu nic mi nie napisał?
-Ponoć załatwia coś dla Dumbledora.. Nie wiem o co chodzi. Pewnie powie nam później. A nie mówił Ci, bo nie chciał zniszczyć Ci najwspanialszych wakacji pod słońcem - odpowiedziała blondynka, co wcale nie uspokoiło Meadowes. Zabolało ją to, że dowiedziała się ostatnia. Weszła do Wielkiej Sali i od razu go zobaczyła. Siedział naprzeciwko Jamesa zajmując miejsce które zazwyczaj zajmowała Lily. Zmarszczyła brwi widząc że naprzeciwko niego siedzi ruda a obok niej James.  
-Cześć - powiedziała siadając obok Blacka. - Coś się zmieniło? - dodała patrząc na zmiany zachodzące przy stole.
-Cześć kocie - odpowiedział a dziewczyna uśmiechnęła się szeroko siadając koło niego.
-Musimy potem pogadać - powiedziała, a on zaczął się śmiać z jej miny.
-Później - odpowiedział po czym zaczął słuchać tiary przydziału. Tylko od kiedy on jej słucha?


Październik - rok piąty
Weszła po cichu do dormitorium huncwotów. W pomieszczeniu panował półmrok wypełniony tylko światłem zza kotary zasłaniającej łóżko Łapy. Prześlizgnęła się po cichu i weszła do jego małego królestwa, zasłaniając za sobą szczelnie zasłony. Rzuciła po cichu zaklęcie wyciszające i uśmiechnęła się do niego.
-Co tam? - zapytała wtulając się w jego ramie. 
-Nic kocie, ciesze się że przyszłaś - powiedział obejmując ją  i przejeżdżając palcami po jej plecach.
-Mmm - mruknęła. - Ciesze się że jesteś.


-Halo, Dorcas? - usłyszała głos Lily wyrywający ją ze wspomnienia z zeszłego roku.- Idziemy?
-Tak, tak.

"You'd take the clothes off my back and I'd let you"

* * *

Weszła do dormitorium i odetchnęła z ulgą. Nic się nie zmieniło w tym roku. W zeszłym doszła do nich Alicja, i na ich szczęście okazała się być świetną dziewczyną. Mało mówiła o sobie, ale ogólnie była świetna. Zabawna, i rozpromieniona. Nigdy się nie smuciła. Chyba że Frank Longbottom - jej nieodwzajemniona miłość - miał nową dziewczynę. Rozejrzała się po pokoju, i dostrzegła że wszystkie kufry, i zwierzaki już są. Zerknęła do łazienki, po czym pisnęła głośno rzucając się na Alicje. Po chwili dołączyły do niej dziewczyny, i tak stały we cztery, w średniej wielkości łazience, tuląc się do siebie.
Gdy tylko rozpakowała kufer, a Lily wreszcie zwolniła łazienkę z turbanem na głowie, zabrała dwa ręczniki i udała się wziąć  prysznic. Gdy wyszła z pod gorącej wody poczuła się wreszcie rześka. W dziurawym kotle nie mogła brać długich pryszniców, bo zadziwiająco szybko schodziła ciepła woda i nagle gdy miała powiedzmy umyte do połowy włosy, robiła się lodowata. Powoli wytarła się ręcznikiem i wysuszyła zaklęciem włosy. Ubrała piżamę, po czym wyłączając lampkę nocną wstała by skierować swoje kroki do sypialni Huncwotów.
-A ty gdzie znowu idziesz?- kotary przy łóżku Lily rozsunęły się.
-Jezu ruda! Chcesz mnie zabić? - zapytała, ale widząc minę przyjaciółki spoważniała - Do Syriusza..
-Dorcas, jutro są lekcje - Evans oburzyła się patrząc na zegarek który wskazywał pierwszą nad ranem.
-To czemu jeszcze nie śpisz? - zaśmiała się czarna
-Bo się martwię o najlepszą przyjaciółkę.
-O co?
-Że ktoś zrobi Ci krzywdę - Lily przekrzywiła głowę niczym myśląca sowa.
-Przyjaźnimy się - odpowiedziała posyłając jej całusa w powietrzu i wychodząc z Dormitorium. Wszystko co powiedziała było prawdą. Syriusz był jej najlepszym przyjacielem. Dużo rozmawiali, uwielbiała przychodzić do niego nocą i rozmawiać do rana. Uwielbiała czuć go obok siebie. Nigdy nie doszło między nimi do niczego więcej niż pocałunek. A i to zdarzyło się raptem dwa razy. Ale jakimś cudem w ogóle nie wpłynęło to na nich niszcząco. Wręcz przeciwnie. Owszem. Ich relacje były chore. Ale czy to miało jakieś znaczenie?

"And baby, it's amazing. I'm in this maze with you
I just can't crack your code"



* * *

Weszła do jego pokoju. Jak zwykle wszyscy huncwoci już spali. Tym razem jednak spał też Syriusz. Wślizgnęła się do niego do łóżka i jak zwykle wyciszyła zasłony zaklęciem. Chłopak poruszył się, a po chwili ich twarze oświetlało światło wywodzące się z jego różdżki
-Kocie, jest pierwsza, co ty tu robisz? - zapytał zmieszany
-Yy.. miałam przyjść przecież - powiedziała, zastanawiając się, dlaczego tak dziwnie się zachowuje.
-Nie, znaczy tak. Ale kocie, jutro szkoła - zbywał ją.  Czuła to, ze wszystko leci jej przez palce. O co mu chodziło?
-Co się stało? Nie chcesz mnie znać, widzieć, czy nagle przestałeś uważać że rozmowa ze mną to coś ważnego?
-To nie tak..
-A jak?
-Mam dziewczynę. - powiedział ni stąd ni zowąd a ona zamilkła w połowie zdania. Poczuła się jakby dostała tłuczkiem. Mimo tego, że Black sypiał z dziewczynami, a ona o tym wiedziała, to nigdy żadna z jego "koleżanek" nie weszła między nich.
-Pewnie zaraz zerwiecie. Po za tym, od kiedy to przestaliśmy do siebie pisać? Nie odpisałeś mi na żaden list.
-Jesteśmy razem miesiąc. Jest zazdrosna o Ciebie. I.. no wiesz.. musimy chyba przystopować - powiedział a ona spojrzała na niego przerażona.
-Miesięczny związek jest ważniejszy niż sześcioletnia przyjaźń? - zapytała na poważnie, lecz nie słysząc od niego żadnej odpowiedzi prawie wybiegła z jego łóżka. Poczuła się jak szmata, którą można rzucić w kąt.


"One day you screaming you love me loud
The next day you're so cold"

* * *

Rano obudziła się z potwornym bólem głowy. Nie żeby płakała. Za BLACKIEM? Nie nie nie... Po prostu było jej smutno. Ale.. dlaczego miałaby się denerwować? Nie potrzebuje Blacka do szczęścia. Chyba..
Zaklęciem ułożyła włosy, i zrobiła makijaż. Ubrała długie, czarne podkolanówki i czarne buty, których nie zasznurowała do końca. Odpięła górne guziki koszuli a spódniczkę zamiast na biodra, ubrała wyżej, zmniejszając ją zaklęciem tak, by idealnie uwydatniała talię. Ubrała żółto-czerwoną bransoletkę z muliny którą dostała od Lily i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Zdobędzie każdego.
Wyszła z dormitorium jak zwykle ostatnia, kierując swoje kroki do Wielkiej Sali. Większość uczniów było już po śniadaniu, przygotowując się do pierwszych lekcji w tym roku. Gdy tylko weszła, część uczniów spojrzało na nią przelotnie, bądź zatrzymało na niej swoje spojrzenie. W miejscu gdzie siedzieli Huncwoci i dziewczyny zrobiło się cicho. Nie wiedziała czy boją się jej reakcji na nową postać przy boku Syriusza która dosłownie na nim wisiała, czy tym jak wygląda.
-Dorcas.. przyszłaś - powiedziała Lily z pełną buzią lustrując ją od stóp do głowy.
Dorcas ominęła Syriusza i jego "dziewczynę" po czym usiadła między Peterem a Alicją po drugiej stronie stołu. Nałożyła sobie płatki i wlała ciepłe mleko.
-Jeju, to tyle kalorii - usłyszała piskliwy głos gdzieś naprzeciwko siebie. Jej łyżka zatrzymała się w połowie drogi do buzi. Nie wiedziała czy udać że tego nie słyszała, czy walnąć jakiś komentarz. Spojrzała przez stół na blondynkę z różową opaską we włosach z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Cóż. Gdybym wyglądała jak ty, też martwiłabym się o kalorie - powiedziała, po czym włożyła łyżkę do buzi. Wszyscy parsknęli śmiechem, Ann prawie zadławiła sie płatkami, a Syriusz spojrzał na nią surowo.
-Remus, idziemy na astronomię? - zapytała specjalnie ignorując Blacka, z którym to zawsze chodziła na tą lekcję. Z całej grupy tylko ich trójka chodziła na tę lekcję, dlatego chodzili zawsze razem.
-Yy.. jasne - powiedział wstając.
-Dorcas, nie zjadłaś prawie nic! - oburzyła się Alicja, a Dorcas spojrzała przez ramię, i posłała jej najładniejszy uśmiech na świecie. Syriusz poruszył się na krześle chcąc za nią pobiec, krzyczeć że nie chciał, i że nie chce jej stracić. Zamiast tego jednak wziął do buzi kolejną łyżkę jajecznicy.



"You'd steal the food right out my mouth and I'd watch you eat it
And I still don't know why, why I love you so much"


__________________________________________________________________



Początki są trudne.. Mówi się. Ja w to szczerze wierzę, bo nie wyszło mi to tak, jakbym chciała.
Jestem A.
Niektórzy z was, mogą znać mnie z
I Knew you were trouble i Everything that kills me, make me feel alive.
Czyli dwóch blogów związanych z Klaroline.
Moje stare czytelniczki mogą mieć mi za złe, ze odwróciłam się od TVD, ale spokojnie moje kochane, babypleasebemine.blogspot.com - jeszcze długo z nami pobędzie, natomiast I knew (..) już się kończy, więc postanowiłam swoich sił w czymś nowym :)
Dziś pokazuje wam zupełnie inną historię :)
Mam nadzieję że się wam spodoba.


Dziękuję Arianie z 
za to cudo, które jest perełką mojego bloga :)
Dedykuję Ci wszystko co jest na tym blogu, bo 50% jest twoje :)