Nadszedł długo wyczekiwany mecz z Puchonami. Nie od dziś wiadomo było że Gryffindor był i zawsze będzie faworytem do zdobycia pucharu. Ale James Potter zaczął w to szczerze wątpić. Na śniadaniu, jak zwykle przed meczem, każdy zawodnik zjadł mało przez stres. Ale martwił się swoimi ścigającymi. Co mógł zrobić? Nie znajdzie lepszego zespołu.
-O czym myślisz? - usłyszał przy uchu głos Lily, a przez jego plecy przeszedł dreszcz. Szli przez błonia kierując się na stadion, wraz z innymi uczniami z całego Hogwartu. Chłopak westchnął wskazując głową na idących przed nim Syriusza i Dorcas. Kiedyś żartowaliby, śmialiby się albo chociaż rozmawiali uspokajając przed meczem. A teraz? Szli oddzieleni od siebie pięciometrowym odstępem - Gadałeś z nim? - zapytała ponownie ruda, a on pokiwał twierdząco głową przypominając sobie ich kłótnie dzień wcześniej.
-Nawrzeszczałem na niego, ze nie może tak robić. Że okej, każdego innego może okłamywać że wciąż jest tym samym Blackiem który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i niczego nie czuje, ale nie nas. Na to on mi że nic o nim nie wiem. Rozumiesz? Ja nic o nim nie wiem. - powiedział mocno gestykulując, a Lily położyła mu dłoń na ramieniu. Zwolnił kroku spoglądając na nią. Ona też się zmieniła. Kiedyś obróciłaby całą sytuację w żart, mówiąc że się ułoży, a teraz po prostu go pocieszała.
-Dziękuję - odpowiedział,
-Będzie dobrze - odpowiedziała pokazując mu kciuki do góry, po czym śmiejąc się złapała go pod ramię i ruszyła szybciej w stronę stadionu.
-Będzie dobrze - odpowiedziała pokazując mu kciuki do góry, po czym śmiejąc się złapała go pod ramię i ruszyła szybciej w stronę stadionu.
"I'll be the one, if you want me to,
Anywhere, I would've followed you"
* * *
-Black podaje kafla do Longbottoma, przejmuje go Meadowes I TRAFIA! STO DWADZIEŚCIA DO DWUDZIESTU DLA GRYFFINDORU! - krzyknął spiker z Revenclawu. Dziewczyna obróciła się na miotle spoglądając na Blacka, który wykonywał swój gest zwycięstwa. Ku jej wielkiemu zdziwieniu, szło im zadziwiająco dobrze. Od początku meczu utrzymują wysokie prowadzenie, i o dziwo nie dawali wbijać sobie niepotrzebnych punktów. Rozejrzała się po boisku, znowu dostrzegając Łapę, który patrzył z uśmiechem jak Nancy przesyła mu buziaka w powietrzu. Zrobiło się jej niedobrze.
-DORCAS, UWAŻAJ! - Usłyszała głos Longbottoma, ale nie zdążyła zareagować. Poczuła nagły ból w klatce piersiowej i poczuła jak leci. Przez półprzymknięte oczy zobaczyła Syriusza lecącego w jej stronę z zaciętą miną. Ale spada się szybciej niż leci. Straciła przytomność.
"I know nothing at all,
and I will stumble and fall."
* * *
-Co jej jest? - usłyszała czyiś zatroskany głos.
-Nie powinno Cię to obchodzić. To ty ją trafiłeś tłuczkiem!
-Nie sądziłem że dostanie, Black! Nie chciałem przecież żeby wylądowała w skrzydle szpitalnym!
-Cóż, wasze metody zawsze były dziwne. Jak już wiedzieliście że przegracie, po prostu nokautowaliście zawodników! - wykrzyknął zdenerwowany Syriusz
-Chyba upadłeś na swój krzywy łeb. Nigdy bym jej nic nie zrobił idioto. To nie ja mam z nią problem, tylko ty - usłyszała znowu czyiś głos, po czym otworzyła oczy.
Pierwsze co zobaczyła to dwóch stojących chłopaków, mierzących się spojrzeniami. Po chwili obraz przysłoniły jej rude włosy.
-DORCAS! Jezu jak dobrze że się obudziłaś! Nic Ci nie jest? - zapytała Lily, na co czarna lekko się uśmiechnęła.
-Latałam. - powiedziała, a ruda uśmiechnęła się przez łzy.
-Martwiłyśmy się z Ann. Wszyscy się martwili. Pamiętasz coś?
-Hmm.. bolało, potem leciałam, zobaczyłam... kogoś kto za mną leciał, i zemdlałam - powiedziała specjalnie omijając Syriusza w swojej opowieści. Po chwili podeszła do nich nowa opiekunka skrzydła szpitalnego - Pani Pomfrey.
-O, kochaniutka, obudziłaś się. To dobrze. Wypij to - podała jej napój po czym uśmiechnęła się widząc że wypiła wszystko do dna - dziś wieczorem będziesz mogła wyjść. - dodała na odchodne.
-James się przeraził jak zobaczył że leciałaś - powiedziała żywo Lily, ale ona nie zwracała na nią uwagi. Spojrzała na Syriusza stojącego na przeciwko niej pod oknem, i wpatrującego się w jakiś punkt na nią. Gdy poczuł że się mu przygląda, spojrzał się na nią, i już miał coś powiedzieć kiedy jego postać została zasłonięta przez wysokiego chłopaka w stroju meczowym Hufflepuffu.
-Dorcas, ja przepraszam Cię, napawdę nie chciałem żeby to trafiło w Ciebie - powiedział do niej Dean Mikaels - kapitan drużyny - którego kojarzyła tylko z meczów i korytarza ponieważ nie miała z nim żadnej lekcji.
-Spokojnie, nic się nie stało. Zdarza się - powiedziała uśmiechając się lekko.
-Może dasz się w ramach przeprosin zaprosić na miodowe piwo, gdy będzie wyjście do Hogsmeade?
-Martwiłyśmy się z Ann. Wszyscy się martwili. Pamiętasz coś?
-Hmm.. bolało, potem leciałam, zobaczyłam... kogoś kto za mną leciał, i zemdlałam - powiedziała specjalnie omijając Syriusza w swojej opowieści. Po chwili podeszła do nich nowa opiekunka skrzydła szpitalnego - Pani Pomfrey.
-O, kochaniutka, obudziłaś się. To dobrze. Wypij to - podała jej napój po czym uśmiechnęła się widząc że wypiła wszystko do dna - dziś wieczorem będziesz mogła wyjść. - dodała na odchodne.
-James się przeraził jak zobaczył że leciałaś - powiedziała żywo Lily, ale ona nie zwracała na nią uwagi. Spojrzała na Syriusza stojącego na przeciwko niej pod oknem, i wpatrującego się w jakiś punkt na nią. Gdy poczuł że się mu przygląda, spojrzał się na nią, i już miał coś powiedzieć kiedy jego postać została zasłonięta przez wysokiego chłopaka w stroju meczowym Hufflepuffu.
-Dorcas, ja przepraszam Cię, napawdę nie chciałem żeby to trafiło w Ciebie - powiedział do niej Dean Mikaels - kapitan drużyny - którego kojarzyła tylko z meczów i korytarza ponieważ nie miała z nim żadnej lekcji.
-Spokojnie, nic się nie stało. Zdarza się - powiedziała uśmiechając się lekko.
-Może dasz się w ramach przeprosin zaprosić na miodowe piwo, gdy będzie wyjście do Hogsmeade?
-A dam. - powiedziała uśmiechając się szeroko.
"Say something, I'm givin up on you.
And I wil swallow my pride.
You're the one that I love."
* * *
Ona i on? Przecież ten cały Mikaels jest największą ciotą Hogwartu! Cholery laluś który myśli tylko o swoich włosach!
-Misiaczku! Może odprowadzisz mnie do Dumbledora ? - zapytała blondynka mówiąc tym swoim denerwującym głosikiem.
-Daj mi dziś spokój Nancy - odpowiedział po czym skierował swoje kroki do swojego dormitorium. Zabrał z szafki Lunatyka mapę po czym odszukał na niej Dorcas. Siedziała w skrzydle szpitalnym z Lily i Ann. Westchnął głęboko. Gdy dziś zaczęła spadać niczym szmaciana lalka z wysokości ponad stu metrów myślał że oszaleje z rozpaczy. Ruszył w jej stronę niczym strzała, łapiąc ją w ostatniej sekundzie. Do pokoju wpadł James.
-Stary, nie możesz się tak zachowywać - warknął w jego stronę, uprzednio siadając na łóżku. Ściągał po kolei każdy z ochraniaczy obserwując Łapę.
-O co Ci chodzi?
-Jeśli się nie uspokoisz, i nie przestaniesz wyżywać się na innych zawodnikach to będę musiał zawiesić Cię na mecz! Stary, rzuciłeś się na KAPITANA puchonów!
-Zrobił to specjalnie - Syriusz wstał z łóżka - dobrze o tym wiesz.
* * *
Siedziały we trzy w pokoju wspólnym. Dorcas przykryta od stóp do szyi ciepłym kocem leżała na kanapie, a dziewczyny rozsiadły na przeciwko niej na fotelach. Po chwili do salonu wpadli huncwoci śmiejąc się z czegoś głośno. Wcześniejsze nieporozumienia jakby odleciały w niepamięć. Na widok dziewczyn dosiedli się na sąsiednią kanapę zostawiając biednego Syriusza bez miejsca.
-Ej! - Wykrzyknął do chłopaków. Bez większego skrępowania i jak gdyby nigdy nic podszedł do kanapy na której leżała Meadowes i podniósł jej owinięte kocem nogi siadając i kładąc je z powrotem na swoje kolana. Dziewczyny i huncwoci uśmiechnęli się do siebie rozpoczynając rozmowy i odrabianie lekcji. W jednej sekundzie podwinęła nogi pod brzuch unikając kontaktu cielesnego z Blackiem, ale on spojrzał na nią marszcząc brwi i znowu zabrał jej nogi tym razem je przytrzymując.
-Jak się czujesz? - zapytał, a ona dostała palpitacji serca. Uspokój się.
-Dobrze. Jak tam Nancy? - zapytała z kpiącym uśmiechem.
-Pojechała do Londynu, jakieś tam sprawy rodzinne - wzruszył ramionami jeżdżąc dłonią po jej nogach. - Rogacz, z kim teraz gramy? - zapytał przerywając mu rozmowę z rudą.
-Ze Slytherinem. Za miesiąc. Ale nie wiem czy nie będę musiał stworzyć sobie nowej drużyny, bo wami dostanę szału - powiedział, na co Lunatyk wybuchnął śmiechem.
-Co?
-Wreszcie ty dostajesz szału przez kogoś, a nie ktoś przez Ciebie.
"I'm still learing to love"
* * *
Rok piąty - czerwiec.
Leżała sama w dormitorium. Lily miała patrol a Ann była na randce z Remusem. Miała od jakiegoś czasu gorsze dni. Chodziła smutna, zła, rozdrażniona. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły a przez framugę przeszedł Syriusz.
-Hej kocie - powiedział kładąc się od razu obok niej i przytulając się do jej pleców.
-Mmmm.. - mruknęła. Uwielbiała gdy to robił. - Jak tam?
-Pokłóciłem się znowu z matką. Nie chcę wracać do nich na święta - powiedział a ona odwróciła się w jego ramionach tak, że teraz leżeli twarzą w twarz.
-Będzie dobrze, przecież zawsze się kłóciliście.
-Teraz jest gorzej. Ona chce żebym zerwał z wami kontakt. Nawet z tobą, chociaż przyjaźni się z Twoją matką. Uważa, że powinienem przepisać się do slytherinu i chodzić z nimi na spotkania arystokratów. - powiedział przymykając oczy. Dziewczyna podniosła swoją dłoń, po czym dotknęła jego policzka. Skóra pokryta delikatnym zarostem połaskotała ją, jednak nie zabrała ręki. Chłopak otworzył oczy i przysunął się do niej jeszcze bliżej.
-Jest mi tak dobrze - szepnęła przymykając oczy.
-Na lekcjach tego nie widać - usłyszała jego głos tuz przy swojej twarzy.
-Bo jest mi dobrze teraz - powiedziała, a po chwili poczuła jego usta na swoich. Uścisk w żołądku towarzyszący jej przy nim od dłuższego czasu nagle wywinął koziołka. Otworzyła usta pogłębiając jego pocałunek. Po chwili przesunął się tak, że znalazł się tuż nad nią, a ona mruknęła w jego usta. Jego ręce jeździły po jej ramionach, brzuchu, piersiach, a jej znajdowały się na jego plecach wciskając się pod bluzkę. Usłyszeli szczęk zamka.
-Oj, przepraszam nie chciałam wam przeszkodzić - do pokoju weszła ruda, a oni oderwali się od siebie automatycznie. Spojrzał jej w oczy i zobaczył miłość. Przestraszył się.
* * *
Spojrzał na śpiącą Dorcas. Gdyby mógł cofną by się w czasie do swojego wspomnienia.Może tym razem by nie stchórzył? Gdyby tylko wiedział wtedy jakie teraz cierpi katusze będąc z dala od niej podjąłby inne decyzje. Nie odsunąłby się od niej. Nie zacząłby być z Nancy. Dziewczyny i huncwoci już dawno temu rozeszli się do swoich dormitoriów zostawiając ich samych. Ona spała, a on mógł się w nią wpatrywać bez zbędnych komenatzry inncyh ludzi. Wyglądała tak spokojnie. Uśmiechnął się, podnosząc lekko jej nogi tak by przesunąć się za nią, i przytulić do siebie.
-Mmm- muknęła a w przez jego ciało przeszedł prąd. Tak dawno jej nie czuł. Tak bardzo się za nią stęsknił. Dziś usiadł koło niej kierując się tylko instynktem. Bał się że zerwie się z kanapy i ucieknie z krzykiem, ale mimo tego że na początku zabrała nogi, potem została w jednej pozycji i usnęła uspakajana jego dotykiem.
Chłopak wciągnął mocno powietrze czując jej zapach. Nic się nie zmienił. Po chwili jej ciało poruszyło się lekko, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie chcąc jej przestraszyć powoli wstał z kanapy biorąc ją na ręce. Bezwiednie położyła swoje dłonie na jego szyi.
-Co...? - zapytała cicho, lekko otwierając oczy
-Ćśś.. śpij - szepnął niosąc ją do jej dormitorium. Otworzył drzwi po czym po cichu wszedł. Wszystkie oczy w pokoju skierowały sie na niego. Lily już wstawała przerażona, jednak widząc dłonie Dorcas zarzucone na jego szyję uspokoiła się. Chłopak położył ją na jej łóżku i pocałował w czoło, na samym końcu zasłaniając kotary jej baldachimu i wychodząc bez słowa.
* * *
Obudziła się czując jakby miała potwornego kaca. Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajdowała i dopiero po jakimś czasie przypomniała sobie o tym że zasnęła w Pokoju Wspólnym ukojona dotykiem Syriusza. Wytężając pamięć spróbowała przypomnieć sobie jak znalazła się w pomieszczeniu, i po sekundzie zobaczyła w głowie obraz Blacka z pod pół przymkniętych powiek gdy niósł ją do dormitorium. Westchnęła głośno wstając z łóżka. Jak zwykle dziewczyny już dawno były na nogach. Weszła do łazienki i po szybkim prysznicu stanęła przed lustrem. Odkąd jej włosy się kręciły nie wiedziała jak je układać. Po sekundzie miała wysoki kucyk i lekki makijaż. Zadowolona z efektu zakrycia worków pod oczami ubrała się w obcisłe jeansy, białe trampki i białą koszulę-mgiełkę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dziewiątą trzydzieści i dziękowała Bogu za to że dziś niedziela a śniadanie wydawane jest do dziesiątej. Weszła do wielkiej sali siadając między Peterem a Blackiem. Odkąd Nancy nie było, uciążliwa cisza przy stole też zniknęła. Wszyscy śmiali się i dokuczali sobie nawzajem. Peter spojrzał na babeczki przed sobą i zabrał ostatnią czekoladową, a po chwili dostrzegł truskawkowe na końcu stołu.
Wstał po czym po chwili wrócił na miejsce z ulubionym przysmakiem. Spojrzał na swój talerz marszcząc brwi.
-Gdzie moja czekoladowa babeczka? - Zapytał głośno na co chłopaki zaczęli się śmiać.
Po dość długim jak na nich śniadaniem skierowali się z powrotem do wierzy i pokoju wspólnego. Zasiedli jak zazwyczaj na kanapach i zaczęli rozmawiać tak jak kiedyś. Dorcas spojrzała na tą scenę z ciepłem rozlewającym sie po sercu. Tęskniła za tym cholernie.
"Say something, I'm givin up on you.
And I wil swallow my pride.
You're the one that I love."
* * *
Ona i on? Przecież ten cały Mikaels jest największą ciotą Hogwartu! Cholery laluś który myśli tylko o swoich włosach!
-Misiaczku! Może odprowadzisz mnie do Dumbledora ? - zapytała blondynka mówiąc tym swoim denerwującym głosikiem.
-Daj mi dziś spokój Nancy - odpowiedział po czym skierował swoje kroki do swojego dormitorium. Zabrał z szafki Lunatyka mapę po czym odszukał na niej Dorcas. Siedziała w skrzydle szpitalnym z Lily i Ann. Westchnął głęboko. Gdy dziś zaczęła spadać niczym szmaciana lalka z wysokości ponad stu metrów myślał że oszaleje z rozpaczy. Ruszył w jej stronę niczym strzała, łapiąc ją w ostatniej sekundzie. Do pokoju wpadł James.
-Stary, nie możesz się tak zachowywać - warknął w jego stronę, uprzednio siadając na łóżku. Ściągał po kolei każdy z ochraniaczy obserwując Łapę.
-O co Ci chodzi?
-Jeśli się nie uspokoisz, i nie przestaniesz wyżywać się na innych zawodnikach to będę musiał zawiesić Cię na mecz! Stary, rzuciłeś się na KAPITANA puchonów!
-Zrobił to specjalnie - Syriusz wstał z łóżka - dobrze o tym wiesz.
"And I'm sorry that I couldn't get to you"
Siedziały we trzy w pokoju wspólnym. Dorcas przykryta od stóp do szyi ciepłym kocem leżała na kanapie, a dziewczyny rozsiadły na przeciwko niej na fotelach. Po chwili do salonu wpadli huncwoci śmiejąc się z czegoś głośno. Wcześniejsze nieporozumienia jakby odleciały w niepamięć. Na widok dziewczyn dosiedli się na sąsiednią kanapę zostawiając biednego Syriusza bez miejsca.
-Ej! - Wykrzyknął do chłopaków. Bez większego skrępowania i jak gdyby nigdy nic podszedł do kanapy na której leżała Meadowes i podniósł jej owinięte kocem nogi siadając i kładąc je z powrotem na swoje kolana. Dziewczyny i huncwoci uśmiechnęli się do siebie rozpoczynając rozmowy i odrabianie lekcji. W jednej sekundzie podwinęła nogi pod brzuch unikając kontaktu cielesnego z Blackiem, ale on spojrzał na nią marszcząc brwi i znowu zabrał jej nogi tym razem je przytrzymując.
-Jak się czujesz? - zapytał, a ona dostała palpitacji serca. Uspokój się.
-Pojechała do Londynu, jakieś tam sprawy rodzinne - wzruszył ramionami jeżdżąc dłonią po jej nogach. - Rogacz, z kim teraz gramy? - zapytał przerywając mu rozmowę z rudą.
-Ze Slytherinem. Za miesiąc. Ale nie wiem czy nie będę musiał stworzyć sobie nowej drużyny, bo wami dostanę szału - powiedział, na co Lunatyk wybuchnął śmiechem.
-Co?
-Wreszcie ty dostajesz szału przez kogoś, a nie ktoś przez Ciebie.
"I'm still learing to love"
* * *
Rok piąty - czerwiec.
Leżała sama w dormitorium. Lily miała patrol a Ann była na randce z Remusem. Miała od jakiegoś czasu gorsze dni. Chodziła smutna, zła, rozdrażniona. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły a przez framugę przeszedł Syriusz.
-Hej kocie - powiedział kładąc się od razu obok niej i przytulając się do jej pleców.
-Mmmm.. - mruknęła. Uwielbiała gdy to robił. - Jak tam?
-Pokłóciłem się znowu z matką. Nie chcę wracać do nich na święta - powiedział a ona odwróciła się w jego ramionach tak, że teraz leżeli twarzą w twarz.
-Będzie dobrze, przecież zawsze się kłóciliście.
-Teraz jest gorzej. Ona chce żebym zerwał z wami kontakt. Nawet z tobą, chociaż przyjaźni się z Twoją matką. Uważa, że powinienem przepisać się do slytherinu i chodzić z nimi na spotkania arystokratów. - powiedział przymykając oczy. Dziewczyna podniosła swoją dłoń, po czym dotknęła jego policzka. Skóra pokryta delikatnym zarostem połaskotała ją, jednak nie zabrała ręki. Chłopak otworzył oczy i przysunął się do niej jeszcze bliżej.
-Jest mi tak dobrze - szepnęła przymykając oczy.
-Na lekcjach tego nie widać - usłyszała jego głos tuz przy swojej twarzy.
-Bo jest mi dobrze teraz - powiedziała, a po chwili poczuła jego usta na swoich. Uścisk w żołądku towarzyszący jej przy nim od dłuższego czasu nagle wywinął koziołka. Otworzyła usta pogłębiając jego pocałunek. Po chwili przesunął się tak, że znalazł się tuż nad nią, a ona mruknęła w jego usta. Jego ręce jeździły po jej ramionach, brzuchu, piersiach, a jej znajdowały się na jego plecach wciskając się pod bluzkę. Usłyszeli szczęk zamka.
-Oj, przepraszam nie chciałam wam przeszkodzić - do pokoju weszła ruda, a oni oderwali się od siebie automatycznie. Spojrzał jej w oczy i zobaczył miłość. Przestraszył się.
"And I am feeling so small.
It was over my head"
* * *
Spojrzał na śpiącą Dorcas. Gdyby mógł cofną by się w czasie do swojego wspomnienia.Może tym razem by nie stchórzył? Gdyby tylko wiedział wtedy jakie teraz cierpi katusze będąc z dala od niej podjąłby inne decyzje. Nie odsunąłby się od niej. Nie zacząłby być z Nancy. Dziewczyny i huncwoci już dawno temu rozeszli się do swoich dormitoriów zostawiając ich samych. Ona spała, a on mógł się w nią wpatrywać bez zbędnych komenatzry inncyh ludzi. Wyglądała tak spokojnie. Uśmiechnął się, podnosząc lekko jej nogi tak by przesunąć się za nią, i przytulić do siebie.
-Mmm- muknęła a w przez jego ciało przeszedł prąd. Tak dawno jej nie czuł. Tak bardzo się za nią stęsknił. Dziś usiadł koło niej kierując się tylko instynktem. Bał się że zerwie się z kanapy i ucieknie z krzykiem, ale mimo tego że na początku zabrała nogi, potem została w jednej pozycji i usnęła uspakajana jego dotykiem.
Chłopak wciągnął mocno powietrze czując jej zapach. Nic się nie zmienił. Po chwili jej ciało poruszyło się lekko, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie chcąc jej przestraszyć powoli wstał z kanapy biorąc ją na ręce. Bezwiednie położyła swoje dłonie na jego szyi.
-Co...? - zapytała cicho, lekko otwierając oczy
-Ćśś.. śpij - szepnął niosąc ją do jej dormitorium. Otworzył drzwi po czym po cichu wszedł. Wszystkie oczy w pokoju skierowały sie na niego. Lily już wstawała przerażona, jednak widząc dłonie Dorcas zarzucone na jego szyję uspokoiła się. Chłopak położył ją na jej łóżku i pocałował w czoło, na samym końcu zasłaniając kotary jej baldachimu i wychodząc bez słowa.
"And I'm saying goodbye."
* * *
Obudziła się czując jakby miała potwornego kaca. Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajdowała i dopiero po jakimś czasie przypomniała sobie o tym że zasnęła w Pokoju Wspólnym ukojona dotykiem Syriusza. Wytężając pamięć spróbowała przypomnieć sobie jak znalazła się w pomieszczeniu, i po sekundzie zobaczyła w głowie obraz Blacka z pod pół przymkniętych powiek gdy niósł ją do dormitorium. Westchnęła głośno wstając z łóżka. Jak zwykle dziewczyny już dawno były na nogach. Weszła do łazienki i po szybkim prysznicu stanęła przed lustrem. Odkąd jej włosy się kręciły nie wiedziała jak je układać. Po sekundzie miała wysoki kucyk i lekki makijaż. Zadowolona z efektu zakrycia worków pod oczami ubrała się w obcisłe jeansy, białe trampki i białą koszulę-mgiełkę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dziewiątą trzydzieści i dziękowała Bogu za to że dziś niedziela a śniadanie wydawane jest do dziesiątej. Weszła do wielkiej sali siadając między Peterem a Blackiem. Odkąd Nancy nie było, uciążliwa cisza przy stole też zniknęła. Wszyscy śmiali się i dokuczali sobie nawzajem. Peter spojrzał na babeczki przed sobą i zabrał ostatnią czekoladową, a po chwili dostrzegł truskawkowe na końcu stołu.
Wstał po czym po chwili wrócił na miejsce z ulubionym przysmakiem. Spojrzał na swój talerz marszcząc brwi.
-Gdzie moja czekoladowa babeczka? - Zapytał głośno na co chłopaki zaczęli się śmiać.
Po dość długim jak na nich śniadaniem skierowali się z powrotem do wierzy i pokoju wspólnego. Zasiedli jak zazwyczaj na kanapach i zaczęli rozmawiać tak jak kiedyś. Dorcas spojrzała na tą scenę z ciepłem rozlewającym sie po sercu. Tęskniła za tym cholernie.
"Say something, I'm giving up on you,"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz