5. Oh, You broke my heart...




Stały w dormitorium starając się uspokoić rozwścieczoną przyjaciółkę
-Do jasnej cholery Ann! Uspokój się - wrzasnęła Dorcas podchodząc do blondynki. Po wczorajszym eliksirze Pani Pomfrey dalej czuła się osłabiona.
-Ty też wiedziałaś?! Może wszyscy wiedzieli, i tylko ze mnie tej debil robił głupka? - wrzasnęła Ann strącając dłoń Alicji z pleców. 
-Uspokój się - powtórzyła czarna, na co Jones stanęła jak wyryta.
-TY TEŻ WIEDZIAŁAŚ? - odpowiedziała sobie na wcześniejsze pytanie. Spojrzała na przyjaciółki - OBIE WIEDZIAŁYŚCIE? - wrzasnęła, po czym nie widząc dużego odzewu z ich strony wybiegła z dormitorium robiąc hałas w pokoju wspólnym. Alicja spojrzała zdziwiona na dziewczyny. Bez zastanowienia wszystkie zbiegły za nią słysząc tłuczone szkło. Na ich szczęście było już późno, więc pokój wspólny zajmowany był przez nieliczną liczbę osób. Annabell chwyciła wazon stojący przy schodach i cisnęła nim w nieświadomego Remusa. 
-Ała! - krzyknął dostając naczyniem z wodą w ramie. Chłopak spojrzał jak dziewczyna z furią w oczach podchodzi do nich. Huncwoci jak jeden mąż wstali z kanapy, usunęli się Ann z drogi.
-Ty..ty..ty.. KŁAMCO PIERDOLONY ! - krzyknęła bijąc go na oślep w każdą część ciała
-Ann! - krzyknęła ruda stojąca przy schodach, ale ta dalej napierała swoim małym ciałem na Remusa. Z neutralnej perspektywy wyglądałoby to komicznie. Ona mała, niska, bije go a on wysoki i dobrze zbudowany chowa się przed nią za fotelem. 
-NIENAWIDZĘ CIĘ! - krzyknęła po czym wyjęła różdżkę. Wtedy zareagował Black.
-Ann, może oddasz mi... - jednak nie skończył, bo czarownica uderzyła w nim drętwotą
-ANN! - krzyknęła zdziwiona Dorcas, ale i jej nie posłuchała. Na około nich zaczęła się robić spora widownia.
-WY WSZYSTKO WIEDZIELIŚCIE! WSZYSCY! KŁAMCY! - krzyczała, rzucając zaklęcia gdzie popadnie i demolując pokój wspólny. Peter w końcu trafił w nią expelliarmusem, wytrącając blondynce różdżkę z ręki, ale wtedy ona znowu rzuciła się w stronę lunatyka z rękoma. Chłopak był tak oszołomiony, że nawet nie był wstanie wypowiedzieć słowa. W końcu James chwycił ją w pasie, odciągając ją od Lupina. Ta jednak kręciła się ciągle w jego ramionach.
-ZAUFAŁAM CI! - krzyknęła, a z jej oczu poleciały łzy - Zaufałam wam. - powiedziała na sam koniec uspokajając się, po czym po prostu odwróciła się i weszła po schodach do góry, zostawiając przyjaciół samych.

"I even lol'd man I should've known
Why, why you;re doing what you do"

* * *

-Jak..? - zapytał Remus, gdy już rozgonili gapiów i usiedli na kanapach. 
-Nie mam pojęcia - przerwała mu Dorcas.
-Ja chyba mam... - odezwała się Lily, a wszystkie oczy zostały skierowane na nią. - Rozmawiałam dziś z Tobą Remusie. W sowiarni. Musiała to usłyszeć. Nic innego nie przyszło mi do głowy. - powiedziała, a on przypomniał sobie ich rozmowę, w której radził się, czy powiedzieć ukochanej o sowim futerkowym problemie, czy
nie.
-Moje obawy się spełniły -powiedział śmiejąc się cynicznie.
-Myślę, że nie chodziło jej o twój problem, tylko o to, że dowiedziała się ostatnia - powiedziała Alicja, a dziewczyny pokiwały głową. 
-Co ja teraz zrobię? - szepnął.
-Dasz jej czas.


"I don't really have much to say"

* * *

Obudziły się rano praktycznie równo, co im się nie zdarzało. Wszystkie równocześnie spojrzały na łózko Ann, i przeraziły się, widząc że jest idealnie zaścielone, a jej kufer zniknął. Każda jak oparzona wypadła z łóżka. Dorcas od razu pobiegła do huncwotów. Otworzyła bez pukania drzwi poczym krzyknęła że Ann zniknęła, na co każdy z nich po chwili zerwał się z łóżka.
-Jak to zniknęła? - zapytał Lunatyk wciskając na siebie spodnie.
-Nie ma jej kufra - powiedziała biegnąc przed siebie do gabinetu dyrektora. Już z daleka widzała dziewczyny męczące się z hasłem.
-Czekoladowa żaba
-Strucel
-Żelki
-BUDYŃ - wykrzyknęła Dorcas, a schody się pojawiły. W jednej sekundzie całe siedem osób dosłownie wpadło do gabinetu Dumbledora bez pukania. Profesor wstał zza swojego biurka, spoglądając zaciekawionym wzrokiem na przybyszów. Tuż przed nim na dwóch krzesłach siedzieli Ann i jakiś mężczyzna. Meadowes dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, ze nigdy nie poznali jej ojca. Przerażona blondynka spoglądała co chwile to na huncwotów, to na dziewczyny, to na Dumbledora, jakby nie wiedząc co się dzieje.
-Hmm. Czy moi kochani uczniowie mogliby mi powiedzieć co robią w takich strojach w moim gabinecie? - zapytał przez uśmiech, a oni wszyscy spojrzeli po sobie. Każdy, no nie licząc Lupina, był w piżamie. Przerażona Lily zakryła się ręką, a Alicja schowała się za Peterem.
-My... do...ee... Ann - zaczął James, na co mężczyzna odwrócił się, a im wszystkim zrzedły miny. Przed nimi siedział minister magii. James spojrzał na Syriusza, i obydwoje pomyśleli to samo "koniec z marzeniami o pracy aurora". 
-Ann? - zapytał minister patrząc na dziewczynę. - Annabell, sądzę że mówią o Tobie. 
Dziewczyna pobladła, przymykając oczy, jednak pokiwała twierdząco głową.
Dyrektor siadł na swoim wysokim krześle i mruczał po nosem coś w stylu "ja z nimi do końca osiwieję".
-Cóż, Albusie, nie sądziłem że macie tutaj piżamowe soboty - powiedział przeciągle, udając surowego, jednak jego oczy śmiały się z siódemki dzieciaków w negliżu.
-Musimy porozmawiać. - powiedziała Dorcas, jako jedyna nie bojąca się swojego ciała. Od zawsze lubiła długie spodnie od piżamy, i do tej pory się to na szczęście nie zmieniło. 
-Przykro mi, ale ja wyjeżdżam. I nie mamy o czym rozmawiać - powiedziała, na co mężczyzna spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Albusie, myślę że przeniesienie mojej córki, zostawimy na razie w spokoju - powiedział, na co ich szczęki opadły ponownie.
-CÓRKI?

"You might as well just tell the honest truth
See I'm not really diwn with this"

* * * 

Siedzieli w dormitorium. Każdy zajął sobie jakieś miejsce, tak, by mieć na oku blondynkę. Dziewczyna patrzała cały czas w jednym kierunku. 
-Możesz nam to wytłumaczyć? - zapytała Alicja, na co blondynka cicho westchnęła.
-Co tu więcej wyjaśniać? Mój ojciec jest ministrem magii. Moja matka nie żyje. Voldemort zabił ją jako jedną z pierwszych, gdy mój ojciec powiedział ze się do niego nie przyłączy. Miałam dziesięć lat. Umówiłam się z nim, że nie będę nikomu nic mówić, żebym nie była tratowana inaczej. I tak, poznałam was, i czułam się wreszcie normalnie. Nie byłam już "Tą Anabell co jej mamę zabili" albo "Tą Anabell od ministra magii" - skończyła swój monolog. Dorcas spojrzała na huncwotów, dając znak żeby wyszli, i zostawili Ann i Remusa samych. Po chwili w pokoju była jeszcze większa cisza, przerywana tylko oddechami dwójki osób.
-Jesteś hipokrytką - zaczął, na co ona zmarszczyła brwi chcąc już mu coś odpyskować - nie przerywaj mi - dodał - Jesteś hipokrytką, bo nigdy nie dałaś się mi wytłumaczyć, JAK dowiedzieli się o mnie nasi przyjaciele. Jesteś hipokrytką, bo też miałaś sekret, i nikomu o nim nie powiedziałaś. Jesteś hipokrytką, bo też chciałaś mieć normalne życie, a zabroniłaś mieć go mi. Ja też jestem hipokrytom. Jestem nim, bo nie dam Ci odejść. I jeśli myślisz że przeniesiesz się do jakiejś innej szkoły, i o mnie zapomnisz, to jesteś w błędzie. Od problemów się nie ucieka Ann - wciąż mówił, wstając i siadając naprzeciwko niej na łóżku. - problemy się rozwiązuje.
-Masz racje. Ja nie powiedziałam nikomu. Nie wyróżniałam nikogo. Twój sekret, znał każdy oprócz mnie. Twojej dziewczyny. - zakończyła,wstając, ale złapał ją za rękę z powrotem sadzając przed sobą.
-Nikomu nie powiedziałem czym jestem.
-To że się domyślili, nie zwalnia Cię przed tym żeby mi powiedzieć.
-Vice versa. - odpowiedział. W pokoju zapadła długa cisza. - Co z tym robimy?
-Nie wiem.
-Wyjeżdżasz?
-Nie umiem.

"Why you tripping, let me hear that
I ain't trying to argue no more"

* * *

Zapukał cicho do drzwi. Po usłyszeniu "proszę", wszedł i zasiadł przed wysokim, siwym mężczyzną.
-Co Cię  do mnie sprowadza, Syriuszu? - zapytał Dumbledor odkładając pióro na blat.
-Ja.. Martwię się, tym co stanie się jutro z Dorcas, w czasie pogrzebu. Nie może Pan jej.. zabronić iść?
-Syriuszu...
-Ja rozumiem, że jej obowiązkiem jest pójście tam, ale ona prawie nie sypia!
-Syriuszu..
-I do tego jeszcze cała rodzina dziewczynki ma przyjechać...- powiedział, na co Dumbledor zmarszczył lekko brwi.
-Syriuszu. Myślę, że powinieneś porozmawiać, z Panną Meadowes. I być przy niej. To może teraz dla niej wiele znaczyć.

"Know I ain't got no biz, but it is what it is"

* * *

Spojrzał przez okno dormitorium. Z daleka zobaczył dziewczynę spacerującą po błoniach. To był idealny moment. Wybiegł czym prędzej z zamku, po drodze starając się przylizać włosy sterczące w różne strony.
-James? - zapytała ruda, odwracając się i spoglądając na szybko oddychającego chłopaka.
-Li..Lily - szepnął łapiąc się za serce i zginając w pół, starając się unormować oddech.
-Co Ci jest?
-Z..zmęczyłem się - odsapnął, a dziewczyna zaczęła się śmiać. -No co?
-Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton - powiedziała, a chłopak spojrzał na nią mrużąc oczy.
-Wiem.. że może jest już trochę późno - powiedział, na co ona rozejrzała się dokoła.
-Jest piętnasta - zdziwiła, się a on klepnął się otwartą dłonią w czoło.
-Nie chodzi mi o to. Chodzi mi o to, że zostało mało czasu do balu, bo obudziłem się dość późno..
-Lekcje były na ósmą, więc chyba nie wstałeś aż tak późno - znowu mu przerwała, a on dosłownie warknął, widząc że ruda nieźle się bawi.
-Pójdzieszzemnąnabalbożonarodzeniowy?- zapytał na jednym tchu, a ona zmarszczyła brwi z uśmiechem
-Nie dosłyszałam - powiedziała podchodząc bliżej. James spojrzał na nią surowym wzrokiem.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz?
-Ja? Nie śmiałabym ! - powiedziała zasłaniając dłonią usta. Chłopak przyciągnął ją do siebie, a jej zszedł uśmiech z buzi, i zastąpiony został wielkim szokiem. Potter uśmiechnął się z satysfakcją, po czym zbliżył się do niej nieznacznie, i dotknął jej ust.


'I told you I was weak for love"

* * *

Weszła do dormitorium. Od razu usłyszała płacz dobiegający z łazienki.
-Lily? - zapytała czarna, starając się wejść do pomieszczenia
-NIE WCHODŹ TU! - wykrzyknęła ruda, na co przerażona Dorcas otworzyła drzwi zaklęciem i wpadła do łazienki rozglądając się za Lily. Dziewczyna siedziała na ubikacji, w wielkim turbanie na głowie, zanosząc się płaczem.
-Co ty robisz? - zapytała, patrząc na rudą z nieodgadnionym wyrazem twarzy - W ciąży jesteś? - zapytała, na co ona pokiwała głową. - To co?
Evans odetchnęła głęboko, po czym wstała z ubikacji. Zdjęła ręcznik z włosów, a Meadowes zamarła.
-Coś ty zrobiła głupolu? - zapytała patrząc jak jej niegdyś rude kosmyki teraz były w kolorze jasnego blondu.
-Chciałam je lekko rozjaśnić zaklęciem, na bal. Tylko na bal. To zaklęcie znika po dwóch tygodniach. Ale rozjaśniłam je za bardzo. Myślałam, że jak je umyje, to będzie lepiej. - powiedziała, wycierając oczy dłonią.
-Ale.. jest ładnie. Inaczej - powiedziała Dorcas, sadzając ją przed toaletką, zasłaniając lustro. Otworzyła książkę z zaklęciami dla czarownic i ułożyła jej włosy, robiąc przy okazji makijaż, na jaki sobie nigdy nie pozwalała. Po chwili, Dorcas zabrała narzucaną na zwierciadło ścierkę, a Lily zapiszczała z radości
-JEZU WYGLĄDAM JAK CZŁOWIEK! - wykrzyknęła
-No.. to człowieku. Teraz czas pokazać się innym - zaśmiała się czarna.

"What makes you think I'll stick around
I'm not as stupid as you sound"


* * *

Siedzieli w spokoju w Pokoju wspólnym, odrabiając wspólnie zadanie z eliksirów. W sumie, to Remus robił, a on z Rogaczem i Peeterem po prostu pisali to co on mówił.
-Ekhem - usłyszeli nad sobą, Black spojrzał do góry i oniemiał. Ruda.. znaczy, blond LILY! Spojrzał na Jamesa, który w tym momencie wyglądał jakby go patelnią jebnęli.
-I jak? - zapytała Dorcas, na co każdy pokiwał energicznie głową. Potter wstał, i podszedł dotykając końcówki włosów Evans.
-Ale to nie na stałe? Kochałem mówić do Ciebie rudzielcu - powiedział, na co dziewczyny odetchnęły z ulgą.

"And you sound really dumb right now 
form A to Z"

____________________________________________________

Nie mogłam nie wykorzystać Emmy jako blondynki, 
wybaczcie jeśli zniszczyłam wasz światopogląd xD


2 komentarze:

  1. Jejciu, blondwłosa Lily <3 Jejciu, sceny jej i Jamesa są prawie tak cudowne jak momenty Dorcas i Syriusza. Z niecierpliwością czekam na nowy rodział i przepraszam, że dopiero teraz komentuję (":
    original-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Życie jest tajemnicą z wieloma pytaniami, które wymagają odpowiedzi, jakie problemy napotykasz na ziemi?
    Czy twój mąż lub żona opuścili twoje życie bez dobrego wyjaśnienia, co sprawia, że jesteś zdezorientowany i chcesz, aby wrócili do twojego życia? Dr Ajayi jest właściwym człowiekiem do tego zadania, jest potężnym rzucającym zaklęcia pobłogosławionym przez swoich przodków i zaakceptowanym przez bogów jako ich rzecznik na ziemi, Dr Ajayi pomóż mi uratować mój zrujnowany dom, przywracając mi męża swoim potężnym zaklęciem . Ja i mój mąż zostaliśmy rozdzieleni 9 miesięcy bez kontaktu, ale dzięki zaklęciu rzuconemu przez Dr Ajayi wrócił i znów jesteśmy jedną szczęśliwą rodziną. Skontaktuj się z doktorem Ajayi, rzucającym zaklęcia, jeśli masz jakiekolwiek problemy życiowe i potrzebujesz szybkiego rozwiązania. Viber lub Whatsapp: +2347084887094 lub e-mail: drajayi1990@gmail.com

    OdpowiedzUsuń