Leciała na miotle przez ciemny las. Nagle, jej środek transportu jakby odmówił jej posłuszeństwa, a ona z głuchym stukotem opadła na zieloną trawę. Leżała na brzuchu, czując jak nie może oddychać przez ból w klatce piersiowej.
-Dorcas - usłyszała syczący głos, gdzieś niedaleko siebie. Rozejrzała się mimo bólu, jednak nikogo nie dostrzegła. Po chwili z lasu doszedł ją kolejny, ten sam dźwięk wypowiadający jej imię. Przerażona wstała, a po chwili poczuła przy swoim uchu oddech.
-Zawiodłaś mnie, wiesz? Myślałem, że jesteś bardziej... inteligentna. I mi NIE odmówisz - mruknął głos, jednak gdy odwróciła się, nikt za nią nie stał. - Nie sądziłem, że będziesz szpiegować. Nie sądziłem że mnie.. zdradzisz - poczuła jak jej nogi uginają się, a ona pada na twarz na ziemię. Po chwili z lasu wyszła mała, blond dziewczynka, stąpająca po zielonej trawie boso.
-Czarny Pan, chce Cię zabić osobiście. Osobiście.
I know you, I walked with you once upon a dram
* * *
Obudziła się przerażona.
Spojrzała na miejsce obok, w którym spokojnie spał Black. Przemęczona dziewczyna podniosła się z łóżka i podeszła do okna siadając od razu na parapet. Oparła głowę o szybę i przypomniała sobie dzisiejszy spokojny dzień. Jack zrobił obiad, Andromeda z rodziną pojechali popołudniu do domu, a potem we troje przenieśli się na pokątną na sylwestrowe zakupy. Jack wychodził do znajomej, więc pozwolił Syriuszowi zrobić "małą" imprezę. Przerażona czarna, od razu powiedziała że może lepiej pójdą do jakiegoś lokalu, jednak Jack się uparł a młody Black oszalał z radości. Od razu zakupił alkohol, i balony, a na jutro zaplanował jej cały dzień. Dziewczyny stwierdziły że przyjadą i jej pomogą, żeby biedna się nie zacharowała
-O czym myślisz? - usłyszała głos przy uchu i praktycznie pisnęła.
-Black ty gumochłonie! Chcesz mnie zabić? Na merlina... - pacnęła go w ramię, a on przytulił ją do siebie.
-Nie mogę spać jak Cię nie ma koło mnie - powiedział całując jej odsłonięte ramię, a ona zamarła. Poczuła w sercu rozlewające się ciepło. Przerażona odsunęła się od niego.
-Syriusz... - szepnęła odwracając się do niego przodem. Spojrzał na nią tymi swoimi stalowymi oczami, a jej zrobiło się ciepło. - Nie możemy.
-Czego?
-Zachowywać się jak para. To nas Z N I S Z C Z Y - przeliterowała, a on zmarszczył brwi.
-Myślałem że już zachowujemy się jak para.
-I czas to zakończyć. Jesteśmy przyjaciółmi, jacy NORMALNI przyjaciele całują się? Albo śpią razem?
-Hej, kocie - powiedział kładąc jej dłoń na policzku - My jesteśmy sobą. Czy przyjaźń musi mieć określone reguły?
-Jak tak dalej pójdzie, to się w sobie zakochamy, a jak się zakochamy, to w pewnym momencie się znienawidzimy, Syriuszu - powiedziała, zabierając jego dłoń z twarzy i wstając z parapetu - A ja cholernie nie chcę Cię nienawidzić.
* * *
Gdy obudził się, jej nie było. Tak samo jak gdy zasypiał. Przetarł dłońmi twarz, słysząc ciągle w głowie jej słowa "Jak tak dalej pójdzie, to się w sobie zakochamy...". Problem był jeden. To że on czuł że już się w niej zakochał. Przypomniał swoją ostatnią rozmowę z Rogaczem..
Siedzieli razem w Pokoju Wspólnym i odrabiali zadania, a on jedyne na czym mógł się skupić to czarna, siedząca na parapecie i czytająca jakąś książkę. Był początek grudnia, i już padał śnieg, oświetlając co jakiś czas jej sylwetkę
-Stary, co się z Tobą ostatnio dzieje? - zapytał James, a on spojrzał na niego przeciągle.
-O co Ci chodzi?
-Patrzysz na Dorcas i mam dziwne wrażenie ze za moment zaczniesz się ślinić.
-Nieprawda - uciął, chowając twarz w książce i modląc się żeby przyjaciel zakończył temat.
-Co jest z wami?
-Przyjaźnimy się.
-I dlatego dziś w nocy gdy się obudziłem, ona wchodziła do pokoju i wślizgiwała się do twojego łóżka?
-Coś w tym złego?
-Nie. Tylko... stary. Zachowujecie się jak para. Niedługo się w niej zakochasz i w ogóle będzie... - dodał rogacz, i dopiero po chwili spojrzał na przyjaciela jakby go olśniło - Merlinie! Ty ją kochasz.
-Zamknij się stary.
-Zależy Ci na niej.
-Nieprawda - mruknął przewracając oczami. Spojrzał po chwili na jej postać.
-Jak to nie?
-Dobra, daj mi spokój.
-Najpierw się przyznaj. - Potter wyraźnie całkiem dobrze się bawił
-Tak, okej? Zależy mi na niej, mam ochotę teraz podejść i się do niej przytulić. Cały czas myślę tylko o niej. Chcę mieć ją blisko i chcę być pewny, że nic jej nie grozi. Nawet seks z innymi laskami już nie sprawia mi takiej przyjemności jak pocałunek z nią. Chcę żeby była moja, nie chcę patrzeć na nią w ramionach innego. Marze o niej. Lepiej Ci?- wyrzucił z siebie jednym tchem szepcząc, a oczy rogacza z każdym zdaniem coraz bardziej się rozszerzały.
-Całowałeś się z nią?- Rogacz najwyraźniej zapamiętał tylko tyle z całej wzmianki.
-Merlinie, daj mi siłę.
Zszedł po długich schodach i od razu skierował się w stronę kuchni. Siedziała tam z wujkiem, i śmiała się z czegoś. Gdy ją zobaczył, przystanął na moment chcąc zapamiętać tę chwilę. Tę, w której siedzi wśród jego jedynej rodziny i po prostu się śmieje. Nic innego nie było mu potrzebne do szczęścia. Nic.
* * *
Stała w powiększonym magicznie salonie w domu wujka Blacka. Do sufitu były przyczepione balony i serpentyny, a wszystkie meble zostały zsunięte pod ściany. Rozejrzała się dookoła i stwierdziła że wszystko wyszło im idealnie. Po chwili z tłumu ludzi wyszła do niej Lily.
-Wow. Jest genialnie! - powiedziała starając się przekrzyczeć głośną muzykę. Czarna wzruszyła ramionami poprawiając koralową sukienkę którą aktualnie miała na sobie.
Wzrokiem starała się ominąć romansującego z jakąś dziewczyną Blacka. Starała się nie zwracać uwagi na to jak wzrok schodzi mu na jej odkryte piersi. Zmuszała się do stania w towarzystwie Nika Finnegana tylko po to się czymś zająć. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak przejmuje się tym co robi Syriusz, ale miała ochotę w tym momencie rzucić urokiem w blondynkę a jemu dać w pysk. I to dosłownie.
-Na co patrzysz? - zapytała ruda, spoglądając w tym samym kierunku. Dorcas wzięła do dłoni pierwszy lepszy czerwony platkowy kubek z alkoholem i wypiła duszkiem całą zawartość. Rum. Nienawidziła rumu.
-Na nic - odmruknęła po czym wyszła na balkon. Nie zauważyła szerokiego uśmiechu swojej przyjaciółki.
5 godzin wcześniej
-Co z wami jest znowu nie tak? - zapytała Lily wchodząc do kuchni i zerkając podejrzliwie w stronę Blacka
-Z kim? - zapytał tonem wypranym z emocji, nawet na nią nie spoglądając
-Z tobą i Dorcas. Przedwczoraj było cudownie, wczoraj było okej, dziś już jesteście nie do zniesienia. Więc?
-No co? Jej się zapytaj.
-Pytam Ciebie - odwarknęła ruda, stając naprzeciwko jego krzesła, i zmuszając go by na nią spojrzał - więc?
-Ona nie chce się pakować w związek bo "to nas zniszczy" - powiedział cytując jej słowa z przekąsem.
-Czyli..ty chcesz się pakować w związek? - zapytała siadając z wrażenia.
-Ruda. Powiem Ci coś, co nie jest w moim stylu, i możesz mi wierzyć lub nie, ale cholernie mi zależy na tym żeby ona była szczęśliwa. Nie chce ze mną być? Okej. Chce? Jeszcze lepiej! Ale na ten moment, ja nie mogę dłużej się w to wdrażać. Bo za każdym razem, kiedy już myślę że ją mam, jak na balu, albo tuż przed nim, albo wtedy w kuchni u Potterów, nagle okazuje się że nic z tego i dostaje kubłem zimnej wody. Nie umiem już się tym wszystkim zadręczać.
-Przecież ona Cie kocha.
-C...co? - na początku przeraził się jednak po chwili w jego sercu pojawiło się uczucie ciepła - Napewno nie.
-Napewno tak. Sama to powiedziała.
-Pewnie chodziło o przyjacielską miłość - mruknął
-Postaraj się, żeby była zazdrosna. Żeby twoja uwaga nie skupiała się na niej. I wierz mi lub nie, zobaczysz jak to wszystko wygląda NAPRAWDĘ.
* * *
Spojrzał na czarną która właśnie zmierzała przez salon, aż w końcu dotarła do drzwi balkonowych. Otworzyła je z dużą siłą i zatrzasnęła z takim hukiem że osoby siedzące przy ścianie spojrzały na nią.
-Przepraszam - powiedział do jakiejś cycyatej blondynki, i ruszył w stronę balkonu, uśmiechając się szeroko do Lily stojącej nieopodal. Ruda uratowała go. Chwycił się jej słów jak tonący brzytwy, i udało mu się. Meadowes co chwilę na niego zerkała, udając zainteresowanie Nikiem, jednak co chwile patrzyła na niego. Uśmiechnął się do siebie. Udało mu się.
-Jak się bawisz? - zapytał opierając się o szklane drzwi. Przestraszona dziewczyna podskoczyła na dźwięk jego głosu, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Czego chcesz, Black? - zapytała patrząc na niego.
-Pogadać, przyjaciele chyba mogą rozmawiać, prawda? To nas nie "niszczy"? - zapytał podchodząc do niej powoli. Dziewczyna zmrużyła oczy.
-Myślę że nie mamy o czym rozmawiać.
-Dlaczego jesteś na mnie zła? - udał że się zdziwił i nie wie o co jej chodzi.
-Nie jestem na Ciebie zła! - wykrzyknęła, a on podniósł brwi do góry - Idź do koleżanki, wyraźnie za tobą tęskni - powiedziała wskazując na szybę, za którą w odległości kilku metrów stała ta sama blondynka.
-Wolałbym żeby ktoś inny za mną tęsknił - mruknął, odgarniając z jej czoła zbłąkany kosmyk.
-Niedoczekanie - odpowiedziała, po czym weszła do domu, zostawiając go samego. Czy oby na pewno tak to miało wyglądać?
But if I know you, I know what you'll do
* * *
-Nie mam siły - powiedziała Alicja siadając na jednej z kanap, gdy wszyscy już wyszli, a muzyka została ściszona do lekkiego pomrukiwania.
-Ja też - szepnęła Ann zdejmując szpilkę i rozmasowując sobie stopę.
-Ale pomożecie mi sprzątnąć? - zapytał przerażony Black. Wszyscy pokiwali głowami, i zaczęli rzucać proste zaklęcia, dzięki czemu wszystko powracało na swoje pierwotne miejsce.
-Lily, co robisz jutro? - zapytała Dorcas, a ruda spojrzała na nią podejrzliwie.
-Śpię do popołudnia, a potem uczę się, a co?
-Mogę pospać z Tobą? - zapytała robiąc kocie oczy, na co ruda pokiwała przecząco głową.
-Nie ma szans. Rodzice są za mnie wściekli po naszej ostatniej nocce razem
Spojrzała na miejsce obok, w którym spokojnie spał Black. Przemęczona dziewczyna podniosła się z łóżka i podeszła do okna siadając od razu na parapet. Oparła głowę o szybę i przypomniała sobie dzisiejszy spokojny dzień. Jack zrobił obiad, Andromeda z rodziną pojechali popołudniu do domu, a potem we troje przenieśli się na pokątną na sylwestrowe zakupy. Jack wychodził do znajomej, więc pozwolił Syriuszowi zrobić "małą" imprezę. Przerażona czarna, od razu powiedziała że może lepiej pójdą do jakiegoś lokalu, jednak Jack się uparł a młody Black oszalał z radości. Od razu zakupił alkohol, i balony, a na jutro zaplanował jej cały dzień. Dziewczyny stwierdziły że przyjadą i jej pomogą, żeby biedna się nie zacharowała
-O czym myślisz? - usłyszała głos przy uchu i praktycznie pisnęła.
-Black ty gumochłonie! Chcesz mnie zabić? Na merlina... - pacnęła go w ramię, a on przytulił ją do siebie.
-Nie mogę spać jak Cię nie ma koło mnie - powiedział całując jej odsłonięte ramię, a ona zamarła. Poczuła w sercu rozlewające się ciepło. Przerażona odsunęła się od niego.
-Syriusz... - szepnęła odwracając się do niego przodem. Spojrzał na nią tymi swoimi stalowymi oczami, a jej zrobiło się ciepło. - Nie możemy.
-Czego?
-Zachowywać się jak para. To nas Z N I S Z C Z Y - przeliterowała, a on zmarszczył brwi.
-Myślałem że już zachowujemy się jak para.
-I czas to zakończyć. Jesteśmy przyjaciółmi, jacy NORMALNI przyjaciele całują się? Albo śpią razem?
-Hej, kocie - powiedział kładąc jej dłoń na policzku - My jesteśmy sobą. Czy przyjaźń musi mieć określone reguły?
-Jak tak dalej pójdzie, to się w sobie zakochamy, a jak się zakochamy, to w pewnym momencie się znienawidzimy, Syriuszu - powiedziała, zabierając jego dłoń z twarzy i wstając z parapetu - A ja cholernie nie chcę Cię nienawidzić.
You'll love me at once, the way you did once upon a dream
Gdy obudził się, jej nie było. Tak samo jak gdy zasypiał. Przetarł dłońmi twarz, słysząc ciągle w głowie jej słowa "Jak tak dalej pójdzie, to się w sobie zakochamy...". Problem był jeden. To że on czuł że już się w niej zakochał. Przypomniał swoją ostatnią rozmowę z Rogaczem..
Siedzieli razem w Pokoju Wspólnym i odrabiali zadania, a on jedyne na czym mógł się skupić to czarna, siedząca na parapecie i czytająca jakąś książkę. Był początek grudnia, i już padał śnieg, oświetlając co jakiś czas jej sylwetkę
-Stary, co się z Tobą ostatnio dzieje? - zapytał James, a on spojrzał na niego przeciągle.
-O co Ci chodzi?
-Patrzysz na Dorcas i mam dziwne wrażenie ze za moment zaczniesz się ślinić.
-Nieprawda - uciął, chowając twarz w książce i modląc się żeby przyjaciel zakończył temat.
-Co jest z wami?
-Przyjaźnimy się.
-I dlatego dziś w nocy gdy się obudziłem, ona wchodziła do pokoju i wślizgiwała się do twojego łóżka?
-Coś w tym złego?
-Nie. Tylko... stary. Zachowujecie się jak para. Niedługo się w niej zakochasz i w ogóle będzie... - dodał rogacz, i dopiero po chwili spojrzał na przyjaciela jakby go olśniło - Merlinie! Ty ją kochasz.
-Zamknij się stary.
-Zależy Ci na niej.
-Nieprawda - mruknął przewracając oczami. Spojrzał po chwili na jej postać.
-Jak to nie?
-Dobra, daj mi spokój.
-Najpierw się przyznaj. - Potter wyraźnie całkiem dobrze się bawił
-Tak, okej? Zależy mi na niej, mam ochotę teraz podejść i się do niej przytulić. Cały czas myślę tylko o niej. Chcę mieć ją blisko i chcę być pewny, że nic jej nie grozi. Nawet seks z innymi laskami już nie sprawia mi takiej przyjemności jak pocałunek z nią. Chcę żeby była moja, nie chcę patrzeć na nią w ramionach innego. Marze o niej. Lepiej Ci?- wyrzucił z siebie jednym tchem szepcząc, a oczy rogacza z każdym zdaniem coraz bardziej się rozszerzały.
-Całowałeś się z nią?- Rogacz najwyraźniej zapamiętał tylko tyle z całej wzmianki.
-Merlinie, daj mi siłę.
Zszedł po długich schodach i od razu skierował się w stronę kuchni. Siedziała tam z wujkiem, i śmiała się z czegoś. Gdy ją zobaczył, przystanął na moment chcąc zapamiętać tę chwilę. Tę, w której siedzi wśród jego jedynej rodziny i po prostu się śmieje. Nic innego nie było mu potrzebne do szczęścia. Nic.
I know you, that look in your eyes is so familiar a gleam
* * *
Stała w powiększonym magicznie salonie w domu wujka Blacka. Do sufitu były przyczepione balony i serpentyny, a wszystkie meble zostały zsunięte pod ściany. Rozejrzała się dookoła i stwierdziła że wszystko wyszło im idealnie. Po chwili z tłumu ludzi wyszła do niej Lily.
-Wow. Jest genialnie! - powiedziała starając się przekrzyczeć głośną muzykę. Czarna wzruszyła ramionami poprawiając koralową sukienkę którą aktualnie miała na sobie.
Wzrokiem starała się ominąć romansującego z jakąś dziewczyną Blacka. Starała się nie zwracać uwagi na to jak wzrok schodzi mu na jej odkryte piersi. Zmuszała się do stania w towarzystwie Nika Finnegana tylko po to się czymś zająć. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak przejmuje się tym co robi Syriusz, ale miała ochotę w tym momencie rzucić urokiem w blondynkę a jemu dać w pysk. I to dosłownie.
-Na co patrzysz? - zapytała ruda, spoglądając w tym samym kierunku. Dorcas wzięła do dłoni pierwszy lepszy czerwony platkowy kubek z alkoholem i wypiła duszkiem całą zawartość. Rum. Nienawidziła rumu.
-Na nic - odmruknęła po czym wyszła na balkon. Nie zauważyła szerokiego uśmiechu swojej przyjaciółki.
5 godzin wcześniej
-Co z wami jest znowu nie tak? - zapytała Lily wchodząc do kuchni i zerkając podejrzliwie w stronę Blacka
-Z kim? - zapytał tonem wypranym z emocji, nawet na nią nie spoglądając
-Z tobą i Dorcas. Przedwczoraj było cudownie, wczoraj było okej, dziś już jesteście nie do zniesienia. Więc?
-No co? Jej się zapytaj.
-Pytam Ciebie - odwarknęła ruda, stając naprzeciwko jego krzesła, i zmuszając go by na nią spojrzał - więc?
-Ona nie chce się pakować w związek bo "to nas zniszczy" - powiedział cytując jej słowa z przekąsem.
-Czyli..ty chcesz się pakować w związek? - zapytała siadając z wrażenia.
-Ruda. Powiem Ci coś, co nie jest w moim stylu, i możesz mi wierzyć lub nie, ale cholernie mi zależy na tym żeby ona była szczęśliwa. Nie chce ze mną być? Okej. Chce? Jeszcze lepiej! Ale na ten moment, ja nie mogę dłużej się w to wdrażać. Bo za każdym razem, kiedy już myślę że ją mam, jak na balu, albo tuż przed nim, albo wtedy w kuchni u Potterów, nagle okazuje się że nic z tego i dostaje kubłem zimnej wody. Nie umiem już się tym wszystkim zadręczać.
-Przecież ona Cie kocha.
-C...co? - na początku przeraził się jednak po chwili w jego sercu pojawiło się uczucie ciepła - Napewno nie.
-Napewno tak. Sama to powiedziała.
-Pewnie chodziło o przyjacielską miłość - mruknął
-Postaraj się, żeby była zazdrosna. Żeby twoja uwaga nie skupiała się na niej. I wierz mi lub nie, zobaczysz jak to wszystko wygląda NAPRAWDĘ.
And I know it's true that visions are seldom all they seem
* * *
Spojrzał na czarną która właśnie zmierzała przez salon, aż w końcu dotarła do drzwi balkonowych. Otworzyła je z dużą siłą i zatrzasnęła z takim hukiem że osoby siedzące przy ścianie spojrzały na nią.
-Przepraszam - powiedział do jakiejś cycyatej blondynki, i ruszył w stronę balkonu, uśmiechając się szeroko do Lily stojącej nieopodal. Ruda uratowała go. Chwycił się jej słów jak tonący brzytwy, i udało mu się. Meadowes co chwilę na niego zerkała, udając zainteresowanie Nikiem, jednak co chwile patrzyła na niego. Uśmiechnął się do siebie. Udało mu się.
-Jak się bawisz? - zapytał opierając się o szklane drzwi. Przestraszona dziewczyna podskoczyła na dźwięk jego głosu, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Czego chcesz, Black? - zapytała patrząc na niego.
-Pogadać, przyjaciele chyba mogą rozmawiać, prawda? To nas nie "niszczy"? - zapytał podchodząc do niej powoli. Dziewczyna zmrużyła oczy.
-Myślę że nie mamy o czym rozmawiać.
-Dlaczego jesteś na mnie zła? - udał że się zdziwił i nie wie o co jej chodzi.
-Nie jestem na Ciebie zła! - wykrzyknęła, a on podniósł brwi do góry - Idź do koleżanki, wyraźnie za tobą tęskni - powiedziała wskazując na szybę, za którą w odległości kilku metrów stała ta sama blondynka.
-Wolałbym żeby ktoś inny za mną tęsknił - mruknął, odgarniając z jej czoła zbłąkany kosmyk.
-Niedoczekanie - odpowiedziała, po czym weszła do domu, zostawiając go samego. Czy oby na pewno tak to miało wyglądać?
But if I know you, I know what you'll do
* * *
-Nie mam siły - powiedziała Alicja siadając na jednej z kanap, gdy wszyscy już wyszli, a muzyka została ściszona do lekkiego pomrukiwania.
-Ja też - szepnęła Ann zdejmując szpilkę i rozmasowując sobie stopę.
-Ale pomożecie mi sprzątnąć? - zapytał przerażony Black. Wszyscy pokiwali głowami, i zaczęli rzucać proste zaklęcia, dzięki czemu wszystko powracało na swoje pierwotne miejsce.
-Lily, co robisz jutro? - zapytała Dorcas, a ruda spojrzała na nią podejrzliwie.
-Śpię do popołudnia, a potem uczę się, a co?
-Mogę pospać z Tobą? - zapytała robiąc kocie oczy, na co ruda pokiwała przecząco głową.
-Nie ma szans. Rodzice są za mnie wściekli po naszej ostatniej nocce razem
You'll love me at once, the way you did once upon a dream
________________________________________________________________________________
Jestem podłamana ilością komentarzy na tym blogu :(
Jednak mam nadzieje, że ktokolwiek zacznie czytać to opowiadanie, bo za bardzo je lubię, żeby je opuścić.
KOMENTUJCIE :)